Zawsze będziemy razem

 

 

Upały późnego lata przeszły niepostrzeżenie w jesień. W Sydney dni są wtedy jasne i chłodne, a powietrze robi się bardziej suche. Te ciche, spokojne dni zbiegły się z rozpoczęciem przez Damona drugiego roku studiów na uniwersytecie i miały dowieść po raz ostatni, że przyjdzie mu współzawodniczyć jedynie z hemofilią.

Nakłonił nas, byśmy mu pozwolili zamieszkać z kilkorgiem innych młodych ludzi. Jego dni wypełnione były śmiechem i zabawą. Razem wystawiali sztuki teatralne, do późnej nocy dyskutowali o muzyce i życiu, potem pili wino i grali w szachy do białego rana. Szachy zawsze dawały Damonowi szansę pokonania tych, którzy nie dali mu się pobić na innym polu. Był świetnym szachistą. Ale na początku zimy zaczął przegrywać. Zaczęła go zawodzić zdolność koncentracji, z której słynął. Jego nadgarstki i łokcie stawały się coraz bardziej sztywne, a kuśtykanie coraz bardziej widoczne. Zaczął tracić na wadze, choć nadal twierdził, że czuje się świetnie.

Pewnej zimowej nocy obudził się cały ociekający potem, w pościeli zupełnie mokrej. Miał lekko podwyższoną temperaturę, ale z pewnością nie na tyle, żeby aż tak się spocić. Usiłował sobie wmówić, że jest to reakcja na transfuzję i że winny temu jest czynnik VIII, mimo że tamtej nocy nie miał transfuzji. Pościel została zmieniona, a on znów położył się spać w nadziei, że przestanie się pocić, jeśli tylko nie będzie o tym myślał. Jednak kilka godzin później wszystko się powtórzyło. To nocne pocenie się zdarzało się mniej więcej trzy razy w tygodniu i trwało jeszcze parę miesięcy, po czym skończyło się tak samo niespodziewanie, jak się zaczęło.

Wkrótce potem namówiono Damona, by wziął udział w prelekcjach na temat virusa HIV. W czasie przeznaczonym na zadawanie pytań napomknął o swoich nocnych potach. Chciał się dowiedzieć, czy mają one jakiś związek z HIV.

Lekarz, który prowadził kurs, spojrzał na niego poważnie i powiedział:
- Damon, nocne poty są jednym z pierwszych sygnałów świadczących o tym, że infekcja HIV wkracza w następną fazę.
- AIDS? - zapytał Damon spokojnym głosem, ale z sercem bijącym jak szalone.

Lekarz nie odpowiedział wprost, pokiwał jedynie twierdząco głową.
- Damon, jest mi naprawdę bardzo przykro.

W rozmowie z innymi Damon usprawiedliwiał swoje złe samopoczucie hemofilią i ciągłym krwawieniem w bolącym kolanie. Wspaniały Damon nie był z tych, co się łatwo poddają i nie zamierzał wcale zwierzać się nikomu ze swojej trwogi, nawet ukochanej Celeste. Jednak coraz trudniej było mu udawać, że nic mu nie jest.

Z całych sił starał się trzymać fason w jej obecności, ale często czuł się wyczerpany. Coraz mniej przypominał dawnego, wesołego Damona, a Celeste dławił wręcz lęk o niego. Zamartwiała się, że Damon wygląda na coraz bardziej chorego.

W dzień urodzin Celeste Damon obudził się z fatalnym samopoczuciem, zrobił więc sobie transfuzję w nadziei, że do wieczora poczuje się lepiej. Zamierzał ofiarować Celeste dość oryginalny prezent. Był to mały rysunek wykonany piórkiem, przedstawiający dwie zebry. Kiedy Damon był jeszcze małym chłopcem, dostał ten rysunek od pewnego artysty, jednego z moich przyjaciół. Rysunek ten zawsze zajmował w pokoju Damona honorowe miejsce i Celeste zachwycała się nim.

Odrobina wilgoci wdarła się pod tanią ramkę i odbarwiła część rysunku. Celeste namawiała Damona, żeby zmienił ramkę, ale zawsze brakowało mu pieniędzy. Wreszcie udało mu się ubić interes. W zamian za oprawienie obrazka miał wydrukować na swoim komputerze 500 zaproszeń na mającą się odbyć wystawę.

Cały ranek Damon zbierał siły na wyprawę do sklepu ramiarza. Mógł tam się wybrać tylko pieszo, a ponieważ z powodu bólu kolana sklep był w zasadzie poza zasięgiem jego możliwości, wyprawa w obie strony, w sumie niewiele więcej niż półtora kilometra, zajęła mu prawie dwie godziny.

Wieczorem Damon wraz z przyjaciółmi urządzili dla Celeste przyjęcie-niespodziankę. Dopiero po przyjęciu Damon i Celeste mogli być wreszcie sami. Wręczył jej wtedy swój prezent.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie.

Odwinęła paczuszkę i kiedy ujrzała elegancką nową ramkę, podniosła na niego wzrok. Usta jej drżały i z trudnością powstrzymywała łzy.
- Teraz jest twój - powiedział z błyszczącymi oczami. - Daję ci ten obrazek, żebyś go zachowała dla siebie, na zawsze.

Celeste z płaczem padła mu w ramiona.
- Tak bardzo cię kocham, tak bardzo. Proszę cię, Damon, nigdy mnie nie opuszczaj.
- Nie zrobię tego, kochana, przyrzekam. Będę żył zawsze. I zawsze będziemy razem. Zobaczysz.





 

Przegląd Reader's Digest 1995
Tłumaczenie: Małgorzata Brenner

  • /pisane-noc/158-ycie-do-koca/684-kartka-na-drzwiach
  • /pisane-noc/158-ycie-do-koca/682-nie-ma-powodu-do-trwogi