Owocna znajomość

 


 



O Jezu! - jęknął Clenahan po wysłuchaniu opowieści aspiranta.

Odłożył słuchawkę i poszedł prosto do pokoju komendanta.
- Chodzi o Davisa, tego gościa z Chelmsford, który nam pomógł przy sprawie Platta. Sąsiedzi znają go pod innym nazwiskiem. Ich zdaniem facet nazywa się Ronald Platt.

Dodał jeszcze jedno: Davis gdzieś tu obok, w hrabstwie Devon, trzyma łódź. Dziwny zbieg okoliczności, czy może?

I wtedy śmierć Platta przestała być prostym wypadkiem. Nazajutrz Sincock zwołał naradę. Nakazał wzięcie pod lupę domu Davida i jego mieszkańców oraz przejrzenie dokumentów w miejscowych urzędach, wyciągów bankowych, a także wykazów rozmów telefonicznych.

Clenahan odszukał Elaine Boyes, dawną dziewczynę Platta. W okularach, skromnie ubrana, wyglądała na ufną i pogodną osobę. Clenahan pokazał jej zdjęcie grzbietu dłoni z tatuażem w kształcie liścia klonu.

Wstrząśnięta Elaine potwierdziła, że to Platt.

Clenahan wspomniał, że policja o wypadku zawiadomiła też Davisa.
- Od kiedy on wie o śmierci Ronalda? - spytała nagle kobieta.
- Od jakichś dwóch miesięcy.

Elaine Boyes zesztywniała. Stwierdziła, że rozmawiała z Davisem ledwie tydzień temu. Gdy spytała go o Platta, powiedział, że ostatnie wiadomości ma z czerwca, gdy odprowadzał go na prom do Francji.

Wciąż zszokowana wiadomością o śmierci Ronalda opowiadała o ich wspólnym życiu i o tym, jak zaprzyjaźniła się z Davidem Dayisem.

Było to latem 1990 roku. Miała wtedy 31 lat i pracowała jako recepcjonistka w domu aukcyjnym w Harrogate, 360 km na północ od Londynu. Pewnego dnia wszedł tam klient i w tym samym momencie zadzwonił telefon. Elaine odebrała go, potem przyjęła kilka następnych rozmów, jednocześnie odpowiadając na pytania innych recepcjonistów. Od czasu do czasu spoglądała z przepraszającym uśmiechem na cierpliwie czekającego mężczyznę.
- Czym mogę służyć? - spytała wreszcie.
- Obserwowałem panią. Cały czas ktoś się tu kręci, wciąż ktoś o coś pyta, telefon dzwoni bez przerwy, a pani jest dla wszystkich miła. Potrzebny mi ktoś taki.
- Słucham?
- Chcę otworzyć niewielką galerię, już od jakiegoś czasu rozglądam się po Wielkiej Brytanii. Wkrótce przeniosę się tu z Ameryki na stałe. Dam pani wysoką pensję. Będzie pani mogła podróżować, może nawet wybierzemy się na szkolenie do Londynu do domu aukcyjnego Sotheby's. Na pewno jednak pracując tutaj już dużo pani umie.
- Nie tyle, ile bym chciała - odpowiedziała podekscytowana.
- Mógłbym panią nauczyć prowadzenia biznesu. Dobrze by się nam pracowało, jestem pewny.
- Nawet mnie pan nie zna.
-- David Davis - przedstawił się, wyciągając z uśmiechem rękę.
- Elaine Boyes - odparła, podając mu dłoń. - Miło mi pana poznać, ale nie myślę o zmianie pracy. To by było szaleństwo. Obiecałam chłopakowi, że zgodzę się na przeprowadzkę do Kanady. Tam się wychowywał i mówi tylko o wyjeździe. To jego wielkie marzenie.
- Cóż, trudno winić mężczyznę za to, że ściga swe marzenia. Urodził się w Kanadzie? - David pytał troskliwym ojcowskim tonem.
- Nie. Jego ojciec był tam nauczycielem. Wyjechali z Wielkiej Brytanii, kiedy Ron miał jakieś 10 lat. Ronald wrócił w 1963 roku. Zaciągnął się do wojska i tam zdobył zawód elektronika. Jak tylko zbierzemy pieniądze, jedziemy do Kanady.
- Elaine, mogę ci zaproponować tyle pieniędzy, że po roku oboje będzie mogli polecieć - powiedział Davis, ściszając głos do szeptu.

Nie przekonał jej, ale obiecała, że zastanowi się nad propozycją. Drugi raz spotkali się dopiero w lutym, wtedy Davis poznał jej chłopaka - Ronalda Platta. Elaine zdecydowała się przyjąć ofertę Davida Davisa.

W kwietniu została asystentką i sekretarką w nowej firmie Davisa handlującej współczesnymi dziełami sztuki i antykami. Była jedynym pełnomocnikiem szefa, upoważnił ją do zakładania kont w banku, składania depozytów i wypłat w jego imieniu.

Mniej więcej w tym czasie Davis zwierzył się jej z "tragedii", jaką było jego pierwsze małżeństwo. Była żona w USA ściga go za alimenty, dlatego przeprowadził się do Anglii. Noel, jego córka, postanowiła wyjechać z nim. Dlatego tak ważne jest, żeby jego nazwisko nie pojawiło się na żadnym dokumencie. Zachowanie tajemnicy było najważniejsze.

David Davis poprosił również Platta, by figurował w zarządzie firmy, nie brał pensji, ale miał takie same pełnomocnictwa jak Elaine Boyes. Miało to być zabezpieczenie. Zapewniał:
- Tak na wszelki wypadek, gdyby coś ci się przytrafiło, Elaine. Oczywiście, nic się nie przytrafi. To normalna praktyka w interesach.



Tłumaczenie: GRZEGORZ GORTAT
Źródło: Reader's Digest Marzec 2000


 

  • /pisane-noc/152-zegarek-ktory-wskaza-zabojc/615-wymarzona-kanada
  • /pisane-noc/152-zegarek-ktory-wskaza-zabojc/613-nie-to-nazwisko