W Mogadiszu

 

 

To portowe miasto nad Oceanem Indyjskim było wtedy piękne. Spacerując, zadzierałam głowę, by obejrzeć oszałamiające białe domy, otoczone palmami i jaskrawymi kwiatami. Większość tej architektury stworzyli Włosi, gdy Somalia była włoską kolonią.

Do Mogadiszu dotarłam w parę tygodni po ucieczce. W drodze nocowałam u kuzynów, którzy przekazywali mi wieści o Aman i dawali pieniądze. W mieście spytałam kilka kobiet na bazarze, czy znają Aman.
- Wydawało mi się, że skądś cię znam! - wykrzyknęła jedna z nich i kazała synowi zaprowadzić mnie do domu siostry.

Cichymi uliczkami doszliśmy na miejsce. W domku znalazłam śpiącą siostrę. Obudziłam ją.
- Co ty tu robisz? - zapytała sennie, patrząc na mnie jak na zjawę.

Usiadłam i opowiedziałam jej o wszystkim. Przynajmniej mogłam porozmawiać z kimś, kto mnie rozumie. Aman znalazła dobrego, pracowitego męża. Spodziewali się pierwszego dziecka.

Mieszkali w ciasnym, dwupokojowym domku, lecz - bez wielkiego entuzjazmu - zgodziła się, bym mieszkała u nich, póki nie znajdę czegoś innego. Sprzątałam, czyściłam ubrania i robiłam zakupy na bazarze. A gdy Aman urodziła śliczną córeczkę, pomagałam zajmować się dzieckiem. Jednak coraz bardziej było widać, jak bardzo się obie różnimy. Grała ważniaczkę i traktowała mnie jak małą dziewczynkę.

Mieliśmy też innych krewnych w Mogadiszu, toteż pewnego dnia zapukałam do ciotki Sahru, siostry matki i spytałam, czy mogłabym przez jakiś czas pomieszkać u niej.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Zostań u nas - odparła.

Znowu pomagałam zajmować się domem. Było lepiej niż marzyłam. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam mamę, że teraz nikt jej nie pomaga. Doszłam do wniosku, że mogłabym jej trochę ulżyć, posyłając pieniądze. Zaczęłam szukać pracy. Poszłam na budowę i przekonałam kierownika, że mogę nosić piasek i mieszać cement tak jak mężczyźni.

Następnego rana rozpoczęłam życie budowlańca. Było straszliwe. Cały dzień dźwigałam potwornie ciężkie worki z piaskiem, na rękach porobiły mi się ogromne pęcherze. Wszyscy byli pewni, że rzucę tę robotę, ale wytrzymałam miesiąc. Oszczędziłam 60 dolarów, które przez znajomego posłałam mamie, ale nigdy do niej nie dotarły. Sprzątałam dom ciotki, gdy odwiedził nas wujek Muhammed Chama Farah, ambasador Somalii w Londynie. Był mężem innej siostry mojej matki Maruim.

Ścierałam kurze w pokoju obok i słyszałam, jak mówił, że wyjeżdża na 4 lata na placówkę do Londynu i szuka pokojówki. To była moja szansa! Odwołałam Sahru na bok.
- Poleć mnie.

Wróciła do szwagra i zaczęła go przekonywać.
- A może przyjmiesz Waris? Naprawdę porządnie sprząta.

Gdy mnie zawołała, wskoczyłam do pokoju ze ścierką do kurzu, żując gumę. Ambasador zmarszczył brwi.
- Powiedz mu, że jestem najlepsza - poprosiłam ciotkę.
- Cicho, Waris... Jest młoda, nada się - rzekła do wujka.

Muhammed przez chwilę wpatrywał się we mnie z niesmakiem.
- No dobrze - powiedział w końcu. - Czekaj na mnie jutro po południu. Jedziemy do Londynu.

Londyn! Nie miałam pojęcia, gdzie to jest, tylko że bardzo daleko stąd, a ja chciałam uciec jak najdalej. Cała aż drżałam z emocji.

Następnego dnia wujek Muhammed dał mi paszport. Ze zdziwieniem oglądałam pierwszy dokument z moim nazwiskiem, Uściskałam ciotkę Sahru na pożegnanie.





Tłumaczenie: GRAŻYNA CENDROWSKA-WERNER Przegląd Reader's Digest 2000

  • /pisane-noc/151-kwiat-pustyni/626-londyska-pokojowka
  • /pisane-noc/151-kwiat-pustyni/624-maestwo