Gęsto sypie się byk

 

CZEGO NASZE DZIECI DOWIADUJĄ SIĘ Z KSIĄŻEK?

Podręczniki są pełne błędów, trudnych wyrazów i zbyt długich zdań. Jedno potrafi zająć pół strony. A co zdanie, to dziwniejsze. Można w nich znaleźć nasienia fasoli, hetlerie i zatężone roztwory. Gęsto sypie się trup koński i ludzki...

Co to są hetlerie? Nie wiadomo. Można się jedynie domyślać, że jeżeli w podręczniku podają zatężony roztwór, to chodzi o roztwór stężony. A fasola nie ma nasienia, tylko nasiona. Ale co tam, nie takie kwiatki rosną w podręcznikach. Można natknąć się na neandertańczyka, ale łatwo rozszyfrować, że chodzi o neandertalczyka. Można natknąć się na czyścicieli powietrza, ale to jasne, że chodzi o drzewa...

W ogóle wiele można się nauczyć, trzeba tylko bardzo się skupić i trochę pozgadywać. Dlatego nie krzyczmy na dzieci, gdy nie chcą godzinami ślęczeć nad podręcznikiem. Wystarczy chwila i w głowie robi się zamęt.

Spróbujcie sami.

Operon tryptofanowy koduje enzymy potrzebne do syntezy aminokwasu - tryptofanu. Składa się także z operatora, promotora i kilku genów struktury"... „Aktywny procesor blokuje operator i następuje „wyłączenie" genów operonu tryptofanowego (jest to więc system reprymowalny)".

Jasne?

Nie bardzo?

To może coś łatwiejszego?

Ot, proste wytłumaczenie: „Świnie i krowy są zwierzętami znacznie większymi od kur, więc ich znaczenie dla rolnictwa i całej gospodarki jest znacznie większe".

Albo: „Człowiek to także ssak. Rozejrzyj się więc dookoła. Na pewno znajdziesz przykłady ssaków żyjących w pobliżu".

Element pogody

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku polskich uczniów obowiązywał jeden program nauczania i jeden komplet podręczników.

A teraz?

W podstawówce do wyboru jest ponad 400 podręczników, w gimnazjum już ponad 500. Nie licząc książek do nauki języków obcych. Tych od podstawówki do ostatniej klasy technikum jest drugie pół tysiąca.

Ale czy więcej, znaczy lepiej?

Rada Języka Polskiego przejrzała tylko część obowiązujących podręczników, a i tak powstała z tego długa lista błędów i usterek. Ekspertów zdziwiła nieporadność językowa. Natknęli się na błędy ortograficzne, interpunkcyjne, gramatyczne, stylistyczne, logiczne...

Niektóre sformułowania w podręcznikach przypominały im wypowiedzi z rubryki „humor zeszytów szkolnych". Co ciekawsze znalazły się w raporcie:

- Podczas wyścigów gęsto sypał się trup koński i ludzki;

- Pogoda jest zawsze, ale zmienia się zależnie od elementu pogody, który w danej chwili przeważa;

- Po zakończeniu wojny przyrost naturalny gwałtownie wzrósł. Było to spowodowane zarówno radością z zakończenia wojny, jak i potrzebą wyrównania w społeczeństwie strat wojennych...

Raport pełen takich kwiatków trafił do parlamentu. Na razie zapoznali się z nim senatorowie z Komisji Kultury i Środków Przekazu.

A koniecznie powinni zapoznać się nauczyciele i wydawcy...

Powinni łapać się za głowę.

Okoliczności łagodzące?

- Nie będę bronił błędów. Jeśli są - trzeba je poprawić, nie dyskutować - mówi „Pomorskiej" Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki, szef wydawnictwa „Stentor". Szuka jednak okoliczności łagodzących. Gdy ministerstwo edukacji wprowadzało reformę - skróciło naukę w podstawówce, otworzyło gimnazja i zlikwidowało czwartą klasę w liceach ogólnokształcących - trzeba było przygotować nowe podręczniki. Szybko. Autorzy na opracowanie treści mieli zaledwie pół roku.

- Praca w pośpiechu odbija się na jakości - tłumaczy prezes Marciszuk. Z drugiej strony - jak sam zauważa - od reformy minęło już sporo czasu, wydawcy mieli kilka lat na poprawienie błędów. Dlaczego tego nie zrobili?

Wić eukariontów

Autorzy podręczników powinni znać przedmiot, umieć przeprowadzić selekcję zagadnień, jasno przedstawić treści - podpowiadają eksperci z Rady Języka Polskiego.

Od jakości podręcznika zależy skuteczność nauczania.

Tymczasem z jakością nie jest dobrze. A najgorzej jest z komunikatywnością. Uczniowie nie są w stanie zrozumieć, o co chodzi autorom podręczników.

Książki są przeładowane informacjami - nie selekcjonuje się ich według ważności. Zbyt trudna jest terminologia - nie zawsze wyjaśnia się znaczenie nowych wyrazów. A czasami - zamiast wyjaśnień - uczeń znajduje dodatkowe, równie niezrozumiałe, uzupełnienie. Na przykład o wolutynie może dowiedzieć się tylko tyle, że występuje też u grzybów.

Nawet eksperci nieźle się zmęczyli, czytając podręczniki. Liczyli przy tym, ile wyrazów mają zdania. I ile w tych zdaniach niezrozumiałych terminów.

Już w podręcznikach dla najmłodszych dzieci, które dopiero uczą się czytać, są zdania czterokrotnie złożone. Wszystko w jednym: zdanie główne, okolicznikowe warunku, do niego podrzędne dopełnieniowe i podrzędne przydawkowe.

Tego nawet dorosły by nie zniósł. A dziecko? Musi przechodzić męki i brnąć przez zdania tak długie, że często przekraczają pojemność pamięci bezpośredniej.

A im dalej, tym wcale nie łatwiej.

O ile w podstawówce trzeba czytać zdania złożone z 20 wyrazów, o tyle w gimnazjum są już zdania złożone z 45. A w liceum eksperci policzyli: 93 wyrazy w jednym zdaniu!

I to zwykle nie są proste wyrazy. Raczej złożone, zakręcone, nic tu nie jest wprost powiedziane. Na przykład: kluczem sklepienia jest Kościół, teokracja organizuje Europę, pod dłonią barbarzyńców wyrasta z gruzów umarłych architektur...

Jeżeli ktoś myśli, że kłopotem są tylko długie zdania, to się myli. Bowiem i krótsze bywają kompletnie niezrozumiałe, jeżeli naszpikować je trudnymi terminami. Eksperci wzięli do ręki podręcznik do biologii dla licealistów i z jednej tylko strony spisali takich 27. Na przykład: tylakoidy, genofor, wić eukariontów, flagelina, miozyna, fimbrie, mezosomy...

Kto ma się przyłożyć?

- Niedostosowanie języka przekazu do możliwości ucznia, to jeden z grzechów głównych. Ale podręczniki za ten grzech cierpią - przekonuje Marciszuk. - To zaleta wolnej konkurencji - nauczyciele mogą wybrać podręczniki najlepsze. Nie muszą sięgać po te, których język jest zbyt trudny.

Jednak czy takie książki w ogóle powinny być dopuszczone do użytku szkolnego?

Podręcznik - zanim trafi na rynek -jest przecież po wielekroć czytany i oceniany. Trafia do czterech recenzentów.
Dlaczego żaden z nich nie zauważył tego, co natychmiast rzuciło się w oczy ekspertom Rady Języka Polskiego i Komisji do Oceny Podręczników Szkolnych?

- Nie ulega wątpliwości, że wydawcy powinni przykładać się dużo bardziej, niż dotąd. Ale też powinni przykładać się recenzenci. Uważniej czytać oceniane podręczniki - mówi prezes Marciszuk.

Polska Izba Książki zgłaszała już ten problem ministerstwu edukacji.

Swoje uwagi zgłosiła też Rada Języka Polskiego. Proponuje, by zaostrzyć procedurę zatwierdzania podręczników do użytku szkolnego. Rzeczoznawcy mieliby nie tylko wytykać błędy i nieścisłości, ale też oceniać, w jakim stopniu czytelne są teksty kierowane do uczniów.


MAŁGORZATA ŚWIĘCHOWICZ


Znalezione w podręcznikach

- Funkcję hetery podkreślał jej strój roboczy - nagość.
- Fundamentem rodziny jest dane przez Boga wzajemne przyciąganie się mężczyzny i kobiety.
- Organizm mężczyzny ulega feminizacji, np. łagodnieją rysy twarzy.
- Bułhakow był twórcą niezależnym i głoszącym prawdę, dlatego też Stalin skazał go na milczenie.
- Rzymianie to lud, który sprawia wrażenie, jakby nie wiedział, co ma przez 500 lat zrobić z pismem.
- Kiedy strudzony mężczyzna wracał do domu, żona i dzieci dbały, by przynajmniej w domu nie musiał się męczyć.
- Gruczoły wewnątrzwydzielnicze wydzielają swe wydzieliny poza organizm, w tym do światła przewodu pokarmowego lub dróg oddechowych.
- W nałóg można wpaść szybko, nie można dać się namówić nawet do jego próbowania.


Źródło: GAZETA POMORSKA nr 27, 26 marca 2008

  • /meandry-polszczyzny/380-artykuy-o-jzyku-polskim/2974-wzywa-si-by-orzec-ze-skutkiem-nagym
  • /meandry-polszczyzny/380-artykuy-o-jzyku-polskim/2688-polszczyzna-podczas-show-uszy-widn