Wychować geniusza

 



 


Można odnieść wrażenie, że ostatnio we Francji rodzą się setki małych Einsteinów i Mozartów Od kilku lat psychiatrzy i psycholodzy spotykają się z lawiną próśb o konsultacje ze strony rodziców przekonanych, że ich dzieci są wybitnie uzdolnione. Granica między "wybitnymi zdolnościami" a "nadmierną stymulacją" bywa jednak cienka.

Na pełnym zieleni szkolnym podwórku gimnazjum Cedre au Vésinet (w departamencie Yvelines) Raoul, Jean-François i Louis (imiona zostały zmienione) siedzą obok siebie na ławce. Wszyscy chodzą do jednej klasy dla uczniów wybitnie rozwiniętych intelektualnie.

"Zanim przeniosłem się do tego gimnazjum - mówi pyzaty Raoul z małymi okularami na nosie - nie lubiłem chodzić do szkoły. Nudziłem się na lekcjach. No i koledzy traktowali mnie jak mózgowca. Tutaj nauczyciele są w większym stopniu do naszej dyspozycji". Jeśli mali geniusze mają takie życzenie, mogą wcześniej niż ich rówieśnicy pogłębiać swoją wiedzę w zakresie mitologii greckiej, równań z dwoma niewiadomymi czy płyt tektonicznych. Nauczyciele starają się zaradzić częstemu u takich dzieci brakowi równowagi między zdolnościami intelektualnymi odpowiadającymi niekiedy poziomowi dorosłych a bardzo jeszcze dziecinnym zachowaniem.

Mała Camille, uważana za dziewczynkę nadzwyczaj utalentowaną, wolała jednak wrócić do "normalnej" klasy. "Wybitnie uzdolnieni są często niedojrzali. Moje koleżanki w wieku dwunastu lat jeszcze skakały na skakance. W klasie dla >>geniuszy<< nie odpowiadała mi atmosfera ciągłej rywalizacji. Wszyscy tam mają obsesję na punkcie swoich stopni" - tłumaczy ta ładna brunetka.

Po szkole nadzwyczaj zdolnym uczniom proponuje się lekcje pianina, judo, jazdy konnej albo matematyki. "Bywa, że takie dzieci są spragnione wiedzy, ale niektórzy rodzice wywierają na nie presję - mówi mi pewien młody chłopak. - Moi chcieli mnie zapisać do tego gimnazjum między innymi dlatego, że ich zdaniem będzie to lepiej wyglądało w CV w momencie, gdy zacznę szukać pracy".

A jednak nasz rozmówca, chłopiec o wyjątkowo wysokim ilorazie inteligencji, został niedawno oskarżony przez swoich nauczycieli o oszustwo, ponieważ zawsze kończył pisać klasówki z matematyki dużo wcześniej od pozostałych uczniów, nie popełniając w dodatku najmniejszego błędu. "Niektóre dzieci, jakie do nas trafiają, są naprawdę zestresowane" - informuje mnie była dyrektorka Sophie Cote, która uruchomiła pierwsze klasy dla dzieci wybitnie uzdolnionych w 1992 roku.

Szkoła Cedre jest we Francji jednym z siedmiu gimnazjów publicznych uwzględniających w swych programach dzieci wybitnie uzdolnione, przyjmowane po serii testów logiczno-matematycznych. Około sześćdziesięciu innych placówek dla "geniuszy" to szkoły prywatne, głównie katolickie.

Uważa się, że około 2,3 procenta młodych ludzi w wieku od 6 do 16 lat jest we Francji wybitnie uzdolnionych, z czego jedna trzecia cierpi z przyczyn intelektualnych lub emocjonalnych. Mimo że raport francuskiej Inspekcji Generalnej Ministerstwa Edukacji Narodowej z 2002 roku zalecał staranniejszą opiekę nad takimi dziećmi, "proces diagnozowania ich odmienności przebiega u nas mniej sprawnie niż w innych państwach unijnych" - uważa Sylvie Tordjman, dyrektorka francuskiego ośrodka ds. dzieci wybitnie uzdolnionych w Rennes.

Tymczasem mnogość programów telewizyjnych i artykułów prasowych na ten temat sprawiła, że od kilku lat rośnie grono rodziców, którym pochlebia myśl, że ich potomstwo wykracza ponad normę. "Stale telefonują do mnie rodzice z całej Francji domagając się, byśmy przyjęli do naszej szkoły ich dziecko. Powołują się przy tym na opinię takiej to a takiej osoby" - wyznaje dyrektorka Cedre Catherine Mary.

W paryskiej szkole Janson-de-Sailly nie ma dnia, żeby nauczyciele zajmujący się około trzydziestoma wybitnie uzdolnionymi dziećmi nie dostawali telefonów od rodziców. Niektóre szkoły prywatne otrzymują nawet dwadzieścia zgłoszeń na jedno miejsce! Niekiedy rodzice powołują się na wydobyty od psychologa iloraz inteligencji wskazujący na wyjątkowość dziecka. Lekarze odnotowują coraz więcej zgłoszeń z prośbą o konsultacje od osób pragnących dowiedzieć się, czy ich dziecko jest wybitnie uzdolnione.

Psychoanalityk Marika Berges-Bounes przełamuje tabu wokół tego tematu w opublikowanej w ubiegłym miesiącu we Francji książce "La Culture des surdoués?" (Kultura wybitnie uzdolnionych?). Do specjalistki tej zgłaszają się - często za namową nauczycieli - rodzice, którzy uzasadniają nieobliczalne zachowanie swojego dziecka jego rzekomo wybitnymi zdolnościami. "Wierci się, nudzi, sprawia trudności na lekcji albo nie słucha pani - a więc musi być wybitnie uzdolnione!" - wnioskują.

Bywa, że zgłoszenia są jak najbardziej uzasadnione, ale najczęściej rodzice przekonani o tym, że wychowują małego geniusza, zwyczajnie się mylą. Badanie przeprowadzone w 2002 roku na oddziale psychopatologii dzieci i młodzieży w paryskim Szpitalu św. Anny wykazało, że jedynie 29 procent dzieci badanych pod kątem ewentualnego szybszego rozwoju intelektualnego odpowiadało definicji "wybitnie uzdolnionego". Pozostałe były po prostu inteligentne albo ciekawe świata, krótko mówiąc - w normie. Za to 2 procent z nich uznano za dzieci psychotyczne.

Psycholodzy, nierzadko liczący sobie za badanie 200, a nawet 300 euro, zacierają ręce, widząc popyt ze strony rodziców, którzy wypatrują z niepokojem "magicznej liczby" oznaczającej nadzwyczajny iloraz inteligencji - powyżej 130 albo 140 punktów. Psychoanalitycy miewają do czynienia z dorosłymi będącymi "niewolnikami ideologii wyników, szkolnego sukcesu, bardzo wcześnie czyniąc ze swych dzieci - niekiedy nieświadomie - wyścigowego konia w zawodach z czasem. Już od przedszkola maluch powinien być lepszy od innych, by nie zostać w tyle" - ubolewa Marika Berges-Bounes.

Przy tym interpretacja wyniku ilorazu inteligencji wcale nie jest jednoznaczna. 37-letnia Anne-Sophie Le Duigou poddała badaniu swego czteroletniego syna Henriego, który umie liczyć do 100, zaczyna czytać sylabami i "zrobił ćwiczenia wakacyjne na CD-romie". Wciąż nie wie, czy syn jest wybitnie uzdolniony. "Nic nie zrozumiałam z bełkotu psychologa" - mówi. U chłopca nie wykryto przedwczesnego rozwoju, ale psycholog poradził matce zbadać dziecko jeszcze raz, kiedy będzie miało około sześciu lat, czyli wiek, gdy IQ może - jak utrzymywał - "lawinowo" wzrosnąć. "Skoro dziecko było za małe, dlaczego zgodził się je zbadać? Dla 230 euro?" - irytuje się Anne-Sophie.

"Istnieje autentyczny rynek dla dzieci wybitnie uzdolnionych - mówi Marc Sohier, dyrektor prywatnego gimnazjum Fénelon w Lyonie, do którego uczęszcza około 80 małych geniuszy. - Granica między świadczeniem pomocy a zbijaniem pieniędzy jest niewyraźna". Sohier założył stowarzyszenie, które zamierza wnieść więcej porządku w projekty dla nadzwyczaj utalentowanych. Niedawny sukces we Francji kolekcji DVD Baby Einstein, gier stymulujących intelektualnie najmłodszych, wykazał w każdym razie, że mit genialnego dziecka wciąż miewa się znakomicie.


Le FIGARO nr 45***11 listopada 2006


  • /biblioteka/54-tajniki-ludzkiego-umysu/344-facet-ktory-wypad-z-czasu
  • /biblioteka/54-tajniki-ludzkiego-umysu/337-zagadki-eskiego-mozgu

Goście na stronie

Odwiedza nas 26 gości oraz 1 użytkownik.

Odsłony

Odsłon artykułów:
22201082

Logowanie

Jeżeli założysz sobie konto, będziesz miał dostęp do WSZYSTKICH miejsc tej witryny.