Teściowa, synowa, paralizator i poduszka (4) - 8 lat za próbę zabójstwa

 

W tym procesie ważne były słowa. Słowa dwóch kobiet. Teściowa - Stanisława 0. twierdziła, że jej synowa - Ewa 0. - chciała ją zabić. Ewa 0. oczywiście zaprzeczała tej wersji. Nie zdołała jednak przekonać sądu.

Oprócz zeznań pokrzywdzonej - Stanisławy O. - oraz wyjaśnień oskarżonej - Ewy O. - trudno mówić w tym procesie o jakichkolwiek innych dowodach. Oczywiście wśród dowodów rzeczowych jest paralizator, który synowa miała przy sobie i którym to ponoć chciała porazić teściową. Ustalono, że paralizator jest sprawny, choć oskarżona utrzymywała, że w dniu wizyty u teściowej nie działał. Tylko czy może być to jakikolwiek dowód na winę czy niewinność oskarżonej?

Mogła po prostu wyjść

Zanim sąd wyda wyrok, czas na mowy końcowe obu stron. Pierwszy jak zwykle zabiera głos przedstawiciel oskarżenia.

- Co na pewno wiadomo w tej sprawie? - prokurator Krzysztof Ankudowicz sam stawia sobie pytanie i sam zaraz na nie odpowiada. - Oskarżona odwiedziła pokrzywdzoną, wyszła od niej, a następnie wróciła. Po powrocie w bardzo krótkim czasie wyjęła paralizator. Potem dusiła teściową poduszką. Wiadomo też, że pokrzywdzona stawiała opór. Zacięty opór. Krzyczała. Tupała. Czekała na pomoc. Usłyszeli ją sąsiedzi. Pomogli. Pewne jest też, że tamtego dnia paralizator był sprawny, l jeszcze jedno jest bezdyskusyjne. Oskarżona miała kłopoty finansowe.

Prokurator mówi bardzo wolno. Niemal cedzi każde słowo. Co jakiś czas spogląda do swoich notatek: - Przy kobietach nie było nikogo. Świadkowie zjawili się dopiero po całym zajściu. Między zeznaniami teściowej a wyjaśnieniami oskarżonej są rozbieżności, ale tak zwykle bywa. Teraz trzeba ocenić wiarygodność ich  wypowiedzi. Oskarżona mówi, że to ona została napadnięta. Jaki powód miałaby teściowa, która wpuściła ją do swojego mieszkania, zaproponowała kawę, ugościła? Zdaniem Ewy O., powodem była propozycja przeprowadzki do niej. Czy  to mógł być powód ataku? Przecież to irracjonalne. Pokrzywdzona twierdzi natomiast, że została zaatakowana niemal natychmiast. Bez słowa.

- Paralizator został użyty zgodnie z przeznaczeniem - kontynuuje prokurator Ankudowicz. - Oskarżona twierdzi, że nie był wtedy sprawny. Biegły na tej sali zaprzeczył jej wersji. Po paralizatorze Ewa O. chwyta za poduszkę. Dochodzi do walki. A przecież od samego początku oskarżona mogła to zajście przerwać. Po prostu wyjść z mieszkania teściowej. Tymczasem ona jest aktywna do samego końca, aż do przyjścia sąsiadów.

Prokurator Ankudowicz nie ma szans w polityce. To, co mówi, jest ciekawe, ale sposób wypowiedzi, tembr jego głosu raczej usypia. Tłumów za sobą by nie porwał. Tymczasem przechodzi do wyjątkowo interesujących wniosków:

- Mamy tu do czynienia z usiłowaniem zabójstwa. Udolnym, bo paralizator był sprawny, a poduszką można udusić. Udolnym, ale niezakończo-nym, bo do mieszkania pokrzywdzonej weszli sąsiedzi. Paralizator miał być środkiem nie do zabójstwa, tylko do obezwładnienia. Oskarżonej chodziło o to, żeby pokrzywdzona nie mogła się bronić, kiedy ona użyje poduszki. Jest jeszcze jedna kwestia. Na ławie leżał nóż. Ktoś powie, że skoro miała zamiar zabić, mogła go użyć. Tak, ale chodziło o to, żeby nie zostawić śladów. Przy uduszeniu poduszką lekarz stwierdziłby zgon u osoby starszej, schorowanej. Dzięki temu sprawa mogłaby nie być przedmiotem zainteresowania organów ścigania.

- Mamy jeszcze postawę oskarżonej - Krzysztof Ankudowicz zmierza powoli do wniosków końcowych. - Nie chodzi mi o jej przyznanie się do stawianych zarzutów. Chodzi o skruchę. Chciałbym ją dostrzec, ale nie dostrzegam. Dlatego nie mogę, nawet gdym bardzo chciał, prosić sądu o nadzwyczajne złagodzenie kary. Bo tu nie ma żadnej refleksji. Nic się nie stało? - prokurator patrzy teraz w stronę oskarżonej i jej obrońcy. - Pokrzywdzona nie odniosła żadnych ran? Tak, ale sąd nie sądzi tylko za skutki. Dlatego żądam 8 lat pozbawienia wolności. To najniższa z przewidzianych kar za ten czyn.

To taka zła, demoniczna kobieta

Mecenas Marek Dygas uważnie wsłuchiwał się w każde słowo prokuratora. I natychmiast odnosi się niemal do każdego z nich.

- Ja rozumiem stanowisko prokuratora - zaczyna swoją mowę końcową. - To jego obowiązek, aby wskazać te elementy i okoliczności, które mają uzasadnić jego stanowisko. To jednak nie jest równoznaczne z tym, aby przedstawiać wersje i wnioski, które nie mają poparcia w materiale dowodowym. W postępowaniu karnym najpierw ustalamy stan faktyczny. A zatem...

Mecenas przypomina, jak doszło do spotkania obu pań i jak potem między nimi wywiązała się sprzeczka.

- Oskarżona stwierdziła, że jej teściowa na propozycję przeprowadzki zareagowała gwałtownie. To przecież jest możliwe - mówi dalej adwokat. - Prokurator szuka motywu. Co oskarżona chciała osiągnąć? Zacznijmy od kłopotów finansowych. Mąż oskarżonej nadużywał alkoholu. Być może to spowodowało jego chorobę, a w końcu zgon. Poza sporem jest, że wtedy małżonkowie zaciągali kredyty na leczenie. Czy to jednak może być motyw? Moja klientka spłacała raty na bieżąco. Ma trzy pokoje z kuchnią. Córka po skończeniu Akademii Medycznej założyła rodzinę i wyprowadziła się. Syn jest za granicą. Gdyby nie radziła sobie ze spłatami, mogła sprzedać swoje mieszkanie. To była alternatywa do tego, co przedstawia prokurator. Sprzedać mieszkanie, a nie zabijać. Zabić teściową... - adwokat uśmiecha się z przekąsem. - Trzeba by to wtłoczyć jeszcze w psychikę oskarżonej, że to taka zła i demoniczna kobieta.

Następnie obrońca omawia kolejno narzędzia, jakich miała użyć Ewa O.

- Paralizator. Po pierwsze - tak, nosi go przy sobie, bo się boi, gdy wraca wieczorami do domu - wylicza Marek Dygas. - No i użyła go czy nie? Prokuratura uważa, że chciała użyć, ale... Ale co? Pytam! Nie udało się? Gdyby tylko chciała, pewnie by nim dotknęła pokrzywdzonej. Następnie poduszka. Poduszką moja klientka miała dusić pokrzywdzoną. No i w trakcie tego duszenia jej teściowa cały czas krzyczała, tupała nogami i wzywała pomocy. Pokrzywdzona po całym zdarzeniu nawet nie została zabrana do szpitala. A ponoć była ofiarą działania zmierzającego do pozbawienia jej życia. Obrażenia wskazują, że między paniami doszło do szarpaniny, ale nie wskazują, kto, przed kim się tu bronił.

Mecenas Marek Dygas przemawia z dużym zaangażowaniem. On rzeczywiście broni swojej klientki:

- Prokurator szuka skruchy u oskarżonej. Ona mogłaby okazywać skruchę, gdyby czuła się winna, gdyby chciała zabić - adwokat podnosi coraz bardziej głos. - Skoro jednak oskarżona nie poczuwa się do zarzutu, to wobec czego ta skrucha ma być? Wobec tego, że się obie kobiety poszarpały?

Jak twierdzi adwokat, na usiłowanie zabójstwa oskarżenie nie znalazło dowodów, dlatego prosi sąd o uniewinnienie Ewy O.

- Nigdy nie chciałam zabić teściowej - oskarżona jak zwykle mówi cicho. I niemal jak zawsze jest spokojna. Choć to pewnie tylko pozory. - Myśmy tylko się poszarpały.

- O jaki wyrok prosi pani sąd? - pyta sędzia na koniec.

- Proszę o sprawiedliwy wyrok...

Wcześniej było normalnie

Wyrok czyta sędzia Jarosław Papis. Czyta szybko. Ewa O. słucha spokojnie. Przynajmniej tak wygląda. Dopiero kiedy padają te najważniejsze słowa z ust sędziego:

- ...sąd uznaje oskarżoną za winną... i skazuje na 8 lat pozbawienia wolności - Ewa O. na chwilę przymyka oczy.

Wyrok uzasadnia sędzia Dariusz Głowacki, sprawozdawca w tym procesie. Po raz kolejny przypomina, że mieliśmy w tej sprawie dwie przeciwstawne relacje kobiet.

- Sąd uznał, że zeznania pokrzywdzonej były w pełni prawdziwe. Natomiast wyjaśnienia oskarżonej ewoluowały, ona nie była konsekwentna - stwierdza sędzia. - To, co mówiła, było irracjonalne. Ewa O. twierdziła, że teściowa ją zaatakowała, gdy zaproponowała jej przeprowadzkę do siebie. Ewa O. ponoć miała odpierać atak i dlatego dociskała do twarzy teściowej poduszkę. Ponoć żeby tamta się uspokoiła. To przecież sprzeczne z zasadami zdrowego rozsądku. Jeśli było tak, jak mówi Ewa O., to powinna ona po prostu zdecydowanym głosem wezwać Stanisławę O. do zachowania spokoju.

Sąd nie ma najmniejszych wątpliwości. Ewa O. miała bezpośredni zamiar pozbawić życia swoją teściową. Pozostaje jeszcze motyw. Dla sądu ten także jest jasny - ewentualna śmierć Stanisławy O. mogła poprawić sytuację materialną oskarżonej.

Wobec takich ustaleń sędziów kara 8 lat pozbawienia wolności jest najniższą, jaką można było wymierzyć kobiecie.

- Ta kara jest adekwatna do czynu, jakiego dopuściła się oskarżona - dodaje sędzia Głowacki. - Przykre jednak, że musiało do tego wszystkiego dojść. Zwłaszcza że przecież wcześniej życie oskarżonej było normalne, ustabilizowane...

 

KATARZYNA PASTUSZKO


Źródło: ANGORA nr 48, 28 listopada 2010

  • /czytelnia3/476-teciowa-synowa-paralizator-i-poduszka/3292-teciowa-synowa-paralizator-i-poduszka-3-udusi-nie-tak-atwo