Teściowa, synowa, paralizator i poduszka (3) - Udusić nie tak łatwo

 

Jeżeli wierzyć Stanisławie O., że jej synowa chciała ją zamordować, to niewątpliwie starsza pani ma komu dziękować za uratowanie życia. To sąsiedzi - zaalarmowani hałasami z jej mieszkania - przerwali szamotaninę między kobietami i to oni wezwali policję.

To pewne, że w grudniowy wieczór ubiegłego roku doszło między paniami O. - synową i teściową - do ostrej sprzeczki i szamotaniny. Ewa O. próbowała bagatelizować to zdarzenie. Jej teściowa przeciwnie. I tak dla młodszej z kobiet z punktu widzenia prawnego sprawa wygląda fatalnie. Od dnia zatrzymania Ewa O. pozostaje w areszcie i co najważniejsze (a dla niej oczywiście najgorsze) została oskarżona o usiłowanie zabójstwa swojej teściowej Stanisławy O.

Na szczęście z medycznego punktu widzenia wszystko wygląda jak najlepiej. Żadna z pań nie ucierpiała tamtego wieczoru. Sąd oczywiście najbardziej zainteresowany jest stanem zdrowia Stanisławy O.

- U pokrzywdzonej nie doszło do realnego zagrożenia życia - mówi pewnie biegły lekarz.

- Pani Stanisława O. była duszona poduszką. Jak zeznała, często brakowało jej wówczas tchu - zauważa sąd.

- Nie doszło jednak do utraty przytomności - stwierdza biegły. - Od braku tchu do utraty życia droga jest jeszcze bardzo daleka. Oczywiście przy tej metodzie, o której wspomniał sąd, można kogoś pozbawić życia. W sumie wystarczy dwie, czasem trzy minuty bez powietrza. Tyle że uduszenie wymaga siły. To wcale nie jest łatwe.

Dobrzy sąsiedzi

To chyba pani Ilona pierwsza usłyszała dziwne hałasy dochodzące z mieszkania swojej sąsiadki Stanisławy O.

- Dwa tygodnie brakowało do Bożego Narodzenia, jak około godziny 21 były te hałasy u sąsiadki - wspomina dzisiaj przed sądem.

Ilona S. to starsza osoba, ale jest rześka i pełna życia. Bez najmniejszych zahamowań zajmuje miejsce za barierką dla świadków. Właściwie nie potrzebuje pytań, bo jej opowieść płynie wartko.

- Po tych hałasach usłyszałam jakieś dźwięki - mówi dalej świadek. - To były jakieś dziwne, niezrozumiałe dźwięki. Ja byłam w pokoju, mąż w kuchni robił malowanie. Zawołałam go. Posłuchał chwilę i powiedział, że może mi się zdawało, bo akurat było cicho. Po chwili znowu się zaczęło. Wtedy mąż powiedział: „Idź i zobacz, co się dzieje". Poszłam na drugie piętro. Stanęłam z boku i słuchałam, ale wyraźnie nie było słychać, z którego to mieszkania te hałasy dochodzą.

Kobieta podpiera ręką brodę. Torebkę, którą do tej pory trzymała przy sobie, stawia obok barierki i opowiada dalej:
- Zapukałam wtedy do sąsiada. Mówię mu, że coś się dzieje, ale nie wiem, u kogo. Obeszliśmy razem piętra i pod drzwiami Stanisławy O. usłyszeliśmy te hałasy. Sąsiad zadzwonił do jej drzwi.

- Jest pani tego pewna? - sędzia Jarosław Papis po raz pierwszy zadaje pytanie.

- Tak. Na pewno.

- I jaka była reakcja na ten dzwonek?

- Nikt nam nie otworzył, a sąsiad powiedział, że tam nagle zrobiło się cicho. Odeszliśmy od tych drzwi i zaczęliśmy schodzić po schodach. Tak ze trzy, może cztery stopnie zeszliśmy jak usłyszałam: „mordują".

Wszystko wiadomo...

Sąd stara się pozyskać jak najwięcej przydatnych informacji od każdego świadka. To niełatwa sztuka i nie każdemu wychodzi. Jarosław Papis należy do tych łódzkich sędziów, którym na pewno wychodzi. O jego sposobach przesłuchiwania można spokojnie napisać kilka książek. Jeśli za barierką dla świadków staje elegancka dama, to sędzia natychmiast staje się dżentelmenem. Gdy zeznania składa świadek, który na przykład jest z zawodu hydraulikiem, to sędzia zrobi wszystko, aby ten czuł się na sali dobrze. Na pewno padnie wtedy kilka słów na temat rur czy wody. Kilka lat temu Jarosław Papis przesłuchiwał lekarza w procesie byłych pracowników łódzkiego pogotowia. Świadek starał się być do bólu precyzyjny i dokładny. Żonglował terminami medycznymi. A sędzia? Sędzia podobnie. Kiedy świadek wyszedł z sali, obiecał odpowiedzieć na wszystkie pytania dziennikarzy, ale on też miał do nich jedno:

- Sędzia Papis skończył medycynę?

Nie wierzył, gdy wszyscy ze śmiechem zaprzeczyli.

W trakcie przesłuchania Ilony S. jest podobnie. Sędzia też niby niedbale podpiera głowę ręką. I zaczyna zadawać pytania, ale robi to tak, że przypomina to raczej pogawędkę między starymi znajomymi niż składanie zeznań.

- To słowo „mordują" było chyba głośno powiedziane, skoro pani usłyszała jak była już pani w trakcie schodzenia ze schodów? - dopytuje Jarosław Papis.

- To był krzyk - mówi przekonująco kobieta. - I pan Kazimierz, znaczy sąsiad, od razu złapał za klamkę i wbiegł do mieszkania Stanisławy O. A ona wtedy mówi: „Wołaj policję".

- A pani weszła do tego mieszkania?

- Nie - po raz pierwszy widać wyraźnie, że świadek nie zamierza rozwijać swojej wypowiedzi.

Z relacji świadków wynika, że do mieszkania Stanisławy O. weszli tylko wspomniany już sąsiad i mąż pani Ilony S.

- To pewnie mąż z sąsiadem opowiadali, co tam zobaczyli? - sędzia stara się jakby przybliżyć do świadka, namówić na otwartość.

Jednak Ilona S. tak łatwo nie daje się podejść.

- A co tu było do opowiadania - wzdycha i wzrusza teatralnie ramionami. - A w ogóle to mój mąż mało mówi.

- No, bo mężowie tak mają, ale żony są ciekawe i zadają dużo pytań - sędzia drąży dalej, widać nie może uwierzyć wersji lansowanej przez świadka.

- A ja tam męża nie pytałam - Ilona S. obstaje jednak twardo przy swoim.

- A sąsiadka? Pani Stanisława nie opowiedziała pani, co się u niej działo?

- Sąsiadka, owszem, przyszła na drugi dzień.

- No właśnie - na twarzy sędziego maluje się już uśmiech, chyba satysfakcji. - I co mówiła?

- Podziękowała i przeprosiła.

- I nic więcej nie powiedziała? - uśmiech powoli znika z twarzy sędziego.

- A co tu mówić, jak wszystko wiadomo - stwierdza stanowczo świadek.

Jedyny wnuczek

Stanisława O. ma tylko jednego wnuka Tobiasza. To syn oskarżonej Ewy O. i jej zmarłego męża, czyli syna starszej pani. To ponoć on jest zapisany w testamencie babci jako jedyny spadkobierca.

Tobiasz O. nie zjawił się na procesie matki. Przebywa za granicą. Złożył jednak zeznania w postępowaniu przygotowawczym i sąd decyduje się na ich odczytanie.

- Mama i babcia były w dobrych kontaktach - mówił śledczym w styczniu tego roku.

Zaraz jednak dorzuca zdanie, które temu pierwszemu raczej przeczy:

- Jednak mama miała żal do babci, bo ta jeszcze za życia ojca opowiadała, że tata pije przez nas.

Do tej pory na tej sali sądowej tylko sugerowano, że zmarły mąż oskarżonej nadużywał alkoholu. Stanisława O. właściwie temu zaprzeczała:

- Syn pił jak każdy - próbowała zbyć pytanie o ewentualny nałóg zmarłego.

- Tata zmarł w 2008 roku. Jeszcze za jego życia były zaciągane kredyty. Po jego śmierci trzeba było je spłacić - to ciąg dalszy zeznań syna oskarżonej. - Mama miała chyba osiem albo dziesięć kart, na których były pożyczki. Jak spłaciliśmy miesięczne raty, to na życie już nie starczało. Mama zapożyczała się dlatego u koleżanek i babć, jednej i drugiej. Mama była zawsze zamknięta w sobie i bardzo skryta. Dopiero niedawno rozmawialiśmy o tym, że może sprzedać mieszkanie babci. A ona mogłaby się przeprowadzić od siebie z Pabianic do nas do Bełchatowa. No, ale babcia nie była chętna.

Śledczy pytali Tobiasza O. o jego relacje ze Stanisławą O. Niewiele jednak się dowiedzieli.

- To prawda, że jestem jej jedynym wnukiem, ale raczej nie byliśmy ze sobą związani.

O tym, do czego doszło między jego babką i matką, świadek w dniu przesłuchania nie wiedział właściwie nic:

- Nic nie wiem o tym zdarzeniu. O tym, że mama została zatrzymana, powiedziała mi babcia. Zadzwoniła do mnie z tą informacją o drugiej w nocy i nazwała mamę suką.

Dopiero jakiś czas po tym przesłuchaniu Tobiasz O. miał się dowiedzieć, że jego matka została oskarżona o usiłowanie zabójstwa jego babki. Stanisława O. utrzymuje, że synowa chciała ją zamordować dla pieniędzy.


KATARZYNA PASTUSZKO


W następnym odcinku: Prokurator jest nadal przekonany o winie oskarżonej i żąda dla niej 8 lat pozbawienia wolności. Adwokat Ewy O. stara się obalić przedstawione w procesie dowody i prosi o jej uniewinnienie. Jaki wyrok wyda łódzki sąd?

 

Źródło: ANGORA nr 47, 21 listopada 2010

  • /czytelnia3/476-teciowa-synowa-paralizator-i-poduszka/3298-teciowa-synowa-paralizator-i-poduszka-4-8-lat-za-prob-zabojstwa
  • /czytelnia3/476-teciowa-synowa-paralizator-i-poduszka/3289-teciowa-synowa-paralizator-i-poduszka-2-ona-chciala-mnie-zabi