Oskarżony niejedno ma imię (9)

 

 

Trudno już zliczyć, po raz który oskarżony składa wniosek o wyłączenie jawności swojej rozprawy. Piotr Hellski nie życzy sobie na sali żadnych mediów, a w szczególności Tygodnika "Angora". Argumenty zwykle podaje te same. Zdaniem oskarżonego dziennikarze naruszają jego dobra osobiste i dawno już przesądzili o jego winie. Mimo jego uporu, decyzja sądu jest niezmienna. Proces Piotra Hellskiego jest jawny, a media mogą publikować jego wizerunek.

Na korytarzu sądowym zbiera się coraz więcej kobiet. Za chwilę w sali obok rozpocznie się rozprawa. Panie długo przyglądają się sobie w milczeniu. Co jakiś czas podchodzą pojedynczo i uważnie czytają wywieszoną wokandę. Raz po raz któraś z nich kiwa z niedowierzaniem głową. Wreszcie jedna z pań nie wytrzymuje.

- Panie też na ten proces? - pyta pozostałe kobiety. Wszystkie zgodnie przytakują.

- To może mi powiecie, o co tu chodzi, bo ja nie mam pojęcia, po co mnie tu wezwano? - patrzy na nie niemal błagalnie. - Ja też nie wiem - pada pierwsza odpowiedź. Następne są podobne.

- To panie nie znały Wiesi? - dziwi się tylko jedna z czekających pod salą sądową.

W telegraficznym skrócie kobieta szybko przekazuje pozostałym, czego dotyczy sprawa, na której za chwilę zostaną przesłuchane w charakterze świadków. Jednak ta informacja dalej niczego im nie rozjaśnia. Nadal twierdzą, że nie znały zamordowanej Wiesławy K., nie mają też pojęcia, kim jest oskarżony o tę zbrodnię Piotr Hellski Sam oskarżony też nie zna tych świadków, choć to na jego wniosek wezwał je sąd. Nie zna, ale ma przekonanie, że może któraś z nich rzuci nowe światło na jego proces. Wyszukał nazwiska tych kobiet w stosach akt swojej sprawy. Często nie znając ich właściwego adresu. Dzisiaj przed łódzkim sądem będą zeznawać pierwsi świadkowie wytypowani przez Piotra Hellskiego Pozostali są nadal poszukiwani.

- Panie oskarżony, wnioskował pan o przesłuchanie niejakiego G. W całym kraju wytypowaliśmy czterech mężczyzn o tych samych danych. Wzywamy ich wszystkich? - pyta sędzia Jarosław Bolek.

- Tak, tak - mówi z przekonaniem oskarżony Piotr Hellski - Z wydruków rozmów na Gadu-Gadu, które pochodzą z komputera pani Wiesi, wynika, że ten pan intensywnie układał sobie z nią życie.

Zanim na salę zostaną wezwani świadkowie, sąd rozpatruje wcześniej złożone wnioski przez oskarżonego. Zwykle taka procedura trwa kilka minut. W przypadku tego procesu ciągnie się ona w nieskończoność. Oczywiście ze względu na liczbę owych wniosków i pism, jakie oskarżony kieruje do sądu. Przeważnie też oskarżeni w sferze dowodowej pozostawiają inicjatywę swoim obrońcom, którzy zwykle lepiej orientują się, czy składanie kolejnego pisma ma jakiekolwiek uzasadnienie. Przeważnie, ale w tym przypadku adwokat chyba już dawno stracił kontrolę nad talentem pisarskim swojego klienta. Sąd przyjmuje to ze spokojem. W końcu każdy ma prawo do obrony i uczciwego procesu, tym bardziej że sprawa Piotra Hellskiego ma charakter poszlakowy. Sam zaś oskarżony oprócz talentu do pisania posiada również spore doświadczenie. Na koncie ma kilka wyroków i parę ładnych lat za więziennymi murami.

Głupia, stara firanka

Barbara Ś. już zeznawała w tym procesie. To właśnie ona przed drzwiami sali sądowej opowiadała czekającym tam kobietom, czego dotyczy sprawa.

- Jakie okoliczności sąd ma ustalić z pomocą tego świadka? - sędzia pyta oskarżonego, kiedy pani Barbara jest już na sali.

- Ważne rzeczy, chyba...

- Nie chyba, tylko na pewno - poucza sędzia.

- Ktoś nagrał się u tej pani na sekretarce i to może mieć istotne znaczenie - mówi z przekonaniem Piotr Hellski.

- Ja to nagranie skasowałam - mówi ze smutkiem kobieta. - Ono powstało około tygodnia po śmierci Wiesi. Ja je kojarzyłam z jej śmiercią.

- To był głos męski czy kobiecy? - dopytuje oskarżony.

- Trudno mi powiedzieć. To mógł być mężczyzna albo kobieta.

- A jaka była treść tego nagrania?

- "Głupia, stara firanka" - stwierdza świadek.

- I dlaczego pani zdaniem to nagranie miało związek ze śmiercią Wiesławy K.? - tym razem pyta zdziwiony sędzia.

- Skojarzyłam to z Wiesią, bo zginął jej telefon komórkowy, a tam były telefony i adresy znajomych. A firanka, bo ona kiedyś opowiadała o firance u pewnego znajomego, z którym umówiła się na randkę. I pamiętała, że on miał w domu firankę, która jej się nie podobała.

- Czy Wiesława K. opowiadała pani o spotkaniu z tym panem od firanki, do jakiego miało dojść w lutym przed jej śmiercią? - pyta dalej oskarżony.

- Uchylam to pytanie - mówi stanowczo sędzia.

Oskarżony patrzy ze zdziwieniem w stronę stołu sędziowskiego.

- Ma pan zadawać pytania dotyczące tego nagrania, bo na tę okoliczność świadek miał być przesłuchany - sędzia krótko poucza Piotra Hellskiego.

- Ja mam tyle zarzutów wobec prokuratury! - wybucha nie pierwszy już raz w trakcie swojego procesu oskarżony. Demonstracyjnie rzuca przed siebie zeszyt, w którym zwykle prowadzi swoje notatki. - Dobrze, proszę to wszystko wyłączyć!

Oskarżony mówi coraz głośniej i demonstracyjnie wskazuje ręką na mikrofony rozstawione po całej sali. To kolejna rzadkość w polskich sądach, ale w tym przypadku, oczywiście również na wniosek oskarżonego, nagrywana jest każda jego rozprawa. Jego zdaniem, to konieczność, uważa bowiem, że protokolantka nie zapisuje dokładnie tego, co mówi się na procesie.

- Przerwijmy ten spektakl! - krzyczy dalej Piotr Hellski.

Sędzia Jarosław Bolek patrzy w jego stronę ze stoickim spokojem. Kolejny raz tłumaczy mu, jakie pytania może, a jakich nie może zadawać świadkowi.

- Dawała pani swój telefon nieznajomym? - oskarżony uspokaja się na chwilę.

- Jest w książce telefonicznej - stwierdza bardzo już zdezorientowany świadek.

- Tu są kolejne rażące zaniedbania - oskarżony znowu podnosi głos.

Sędzia Bolek podpiera już głowę. Na pomoc rusza Elżbieta Jaworska, druga sędzia zawodowa w tym składzie orzekającym.

- Pan wszystko odbiera jako atak na swoją osobę - sędzia zwraca się do oskarżonego spokojnym, miłym i łagodnym tonem. - Ten proces nigdy się skończy, jak będziemy te same dowody przeprowadzać po kilka razy. Świadek już raz zeznawał, zeznania świadka były już też odczytane.

- Proszę mnie zrozumieć, ja jestem wrakiem człowieka - powoli kapituluje oskarżony.

- To może jednak ja zadam pytanie? - adwokat patrzy w stronę swojego klienta. Ten przytakuje głową i ciężko siada. - Dlaczego akurat z Wiesławą K. skojarzyła pani to nagranie na sekretarce telefonu?

- Opowiadała mi o mężczyźnie, z którym się spotkała. Jak to kobieta, opowiadała, co dla niej jest ważne. I ta firanka mi tak utkwiła. Stąd to skojarzenie - stwierdza świadek.

Jakiś mężczyzna

Każdy świadek zeznający w tym procesie musi złożyć przyrzeczenie, "że będzie mówił szczerą prawdę". Nieważne, że i bez jego składania pod groźbą kary ma taki obowiązek. Oskarżony za każdym razem wnioskuje o składanie przyrzeczenia.

- Na jaką okoliczność ma być przesłuchany ten świadek? - pyta sędzia ponownie, kiedy na sali pojawia się następna kobieta.

- Chwileczkę, chwileczkę, ja mam tego dużo - oskarżony przerzuca kartki swojego zeszytu.

Adwokat odwraca się w jego stronę. Mówi do niego cicho. Ten przytakuje i rozpromieniony objaśnia:

- Na okoliczność kontaktów z Wiesławą K. od lutego do marca 2004 roku. Sędzia kiwa głową z aprobatą.

- Czy znała pani Wiesławę K.? - oskarżony przystępuje do przesłuchania świadka.

- Miałam przyjemność mieszkać obok niej w bloku - opowiada pani Agnieszka L. - Spotykałyśmy się trzy razy w miesiącu na spacerach z psami. Mówiłyśmy sobie "dzień dobry".

- Nie odwiedzałyście się? Nie było wizyt? Rewizyt?

- Nie.

- Po jej śmierci pani coś zgłosiła na policji?

- Tak, dowiedziałam się, że ta pani nie żyje, a tego dnia była dziwna sytuacja. Po mieszkaniach chodził od drzwi do drzwi jakiś mężczyzna. A nie było na klatkach żadnego ogłoszenia, że ktoś ma chodzić.

- Tego dnia?

- Przed zabójstwem chodził, ale ja w gorącej wodzie jestem kąpana, bo jak się okazało, to chodził ktoś z administracji.

- Miała świadek z nim kontakt? Kto to był?

- Nie słyszał pan odpowiedzi? - sędzia przerywa przesłuchanie.

- Ale w aktach jest inaczej! - oskarżony powoli znowu zaczyna rozpaczać.

- No tak - zauważa sędzia. - Z notatki policyjnej wynika, że ósmego marca po osiedlu chodził ktoś z telekomunikacji, ale świadek go nie wpuściła.

- A przecież telekomunikacja nie wysyła pracowników - natychmiast ripostuje Piotr Hellski.

- A niby skąd pan to wie?

- Ja sobie ustalam - stwierdza oskarżony i dalej chce przesłuchiwać świadka. - Pani go widziała?

- To pytanie było! Uchylam.

Oprócz pani Agnieszki i Barbary pozostałe trzy kobiety przyszły do sądu niepotrzebnie. A właściwie przyjechały. Jedna z nich aż ze Szczecina. Gdy w drzwiach pojawia się ostatni świadek, już widać po oczach oskarżonego, że nie o tę osobę mu chodziło. - Świadka przesłuchujemy jak zwykle z przyrzeczeniem? - już pro forma dopytuje sędzia.

- Nie, bo chyba też się pomyliłem - zalotnie uśmiecha się oskarżony.

Na wszelki wypadek dopytuje jednak o znajomość z zamordowaną. Świadek nie ma pojęcia, o kim mowa. Kobieta na stałe mieszka w Bełchatowie. Kilkadziesiąt kilometrów od Łodzi.

- Wobec tego nie będziemy zabierać pani cennego czasu. Dziękujemy pani za przybycie - mówi niezwykle uprzejmie oskarżony Piotr Hellski.



KATARZYNA PASTUSZKO


- Imiona świadków i nazwisko oskarżonego zostały zmienione.





Żródło: ANGORA nr 19/2007

  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1936-gadu-gadu-epilog-25-lat-wizienia-za-qinternetowy-mordq-
  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1502-oskarony-niejedno-ma-imi-8