Oskarżony niejedno ma imię (3)

 

 

Pierwsze podejrzenia natychmiast padły na Maćka. Kiedy przyjaciółki Wiesi dowiedziały się o jej śmierci, pomyślały właśnie o nim. Znaleźli się nawet świadkowie, którzy utrzymują, że widzieli Maćka z Wiesią kilka chwil przed śmiercią.

Właściwie wszystko świadczyło przeciwko niemu. Maciek znał Wiesię od lat. Byli nawet uważani za parę, kilka lat mieszkali ze sobą. Wszystkie jej przyjaciółki wspominają go jako człowieka porywczego, nadpobudliwego i nadużywającego alkoholu. Większość z nich jednak przyznaje, że wiedzę tę posiadały od zmarłej koleżanki. Maciek zniknął bowiem z życia Wiesi dość dawno. Przeprowadził się do Warszawy. Tam poznał inną kobietę, z którą planował ułożyć sobie życie. Jednak nie zaprzecza, że nadal często kontaktował się z Wiesią. Czasem też przyjeżdżał odwiedzić ją w Łodzi. Był u niej także w marcu 2004 roku. Rozmawiał z nią kilka, może kilkadziesiąt godzin przed jej śmiercią.

Pierwsze podejrzenia

Ciało Wiesławy K. znaleziono we wtorek, 9 marca 2004 roku w jej mieszkaniu. Jeszcze tego samego dnia przesłuchano jej najbliższą przyjaciółkę Grażynę. Kobieta była pewna, że ostatni raz rozmawiały ze sobą telefonicznie w piątek po południu, 5 marca.
- Wiesia opowiedziała wówczas, że był u niej przed chwilą Maciek. A następnego dnia miał przyjechać do niej poznany przez Internet mężczyzna z Wrocławia - mówiła pewnie pani Grażyna.

W trakcie swoich pierwszych zeznań skupiła się jednak najbardziej na scharakteryzowaniu Maćka. Internetowi przyjaciele zmarłej koleżanki zeszli na plan dalszy.
- Maciek jest alkoholikiem. Wiem od Wiesi, że był agresywny, nadpobudliwy - zaczęła swoje pierwsze zeznania pani Grażyna. - Ich znajomość trwała od 15 lat. Od kilku lat ona próbowała ją zakończyć, ale była od niego psychologicznie uzależniona.

Policjanci potrzebowali więcej danych na temat agresji pana Macieja. I przyjaciółka przypomniała sobie pewną historię.
- Z tego, co wiem, nigdy jej nie uderzył - stwierdziła na początku, ale zaraz dodała. - Raz zdarzyło się, że rzucił się na nią z nożem. To było jednak wiele lat temu.

Najważniejsze zdania padły z jej ust na końcu przesłuchania:
- Nie wiem, kto przyczynił się do śmierci Wiesi, ale myślę, że sprawcą mógł być Maciek. On był o nią chorobliwie zazdrosny. Potrafił całą noc stać pod jej oknem, ona czuła się przez niego osaczona.

Wiesława K. została zamordowana nożem. Pan Maciej na pewno był w Łodzi. Pewnie wtedy wydawało się policjantom, że sprawa zaczyna się układać w jedną całość. Niedługo jednak musieli wrócić do ostatniego zdania z tego przesłuchania. Wtedy przyjaciółka zmarłej powiedziała:
- Ale sprawcą mógł być również ten mężczyzna z Wrocławia.

Świadek z parkingu

Pan Maciek został zatrzymany dwa dni po zeznaniach pani Grażyny. Nie krył swojego zdziwienia.
- To prawda, byłem w Łodzi w piątek - potwierdził wcześniejsze zeznania kobiety. - Co więcej, byłem nawet u Wieśki z piątku na sobotę, ale rano wróciłem do Warszawy.

Policjanci wypytywali o jego wieloletnią znajomość ze zmarłą. Opowiadał o niej wiele, ale jak to zwykle w życiu bywa, jego historia różniła się znacznie od tych, jakie przekazały policji koleżanki Wiesławy K.
- Poznaliśmy się, kiedy ja byłem na drugim albo trzecim roku łódzkiej filmówki. To była końcówka lat osiemdziesiątych. Potem niemal rok mieszkałem u niej. To był partnerski układ. Było nam po prostu ze sobą wesoło. Nie miałem wobec niej żadnych poważnych planów, zwłaszcza że była ode mnie 12 lat starsza - tłumaczył zatrzymany.

Zaklinał się, że stosunki intymne między nimi to dawno nieistniejąca historia. Owszem, zdarzały się, ale na początku znajomości. Przez te wszystkie lata zdaniem mężczyzny łączyła ich raczej przyjaźń, o innych uczuciach mowy nie było.
- Nigdy nie było między nami definitywnego rozstania, bo nigdy nie był to też prawdziwy związek - dodał.

Pan Maciek utrzymywał, że wyjechał z Łodzi 6 marca rano, ale policja miała świadka. Sąsiad pani Wiesławy pracował jednocześnie na parkingu, gdzie trzymała swój samochód. I właśnie on jest przekonany, że widział zmarłą sąsiadkę w niedzielę 7 marca, kiedy odstawiała samochód.
- Nie była sama. Przyjechali z nią kobieta i mężczyzna - do dzisiaj pan Jan utrzymuje taką wersję wydarzeń.

W trakcie pierwszego przesłuchania pan Jan stwierdził, że widział owego mężczyznę pierwszy raz w życiu i nie mógłby go rozpoznać. Zmienił zdanie za drugim razem, kiedy pokazano mu najpierw zdjęcie, a potem już samego Maćka.
- Najprawdopodobniej to jego właśnie widziałem wtedy na parkingu - uznał.

Wariograf prawdę powie...

Pętla wokół szyi pana Maćka zaczęła się zaciskać na dobre. Pewnie wtedy zdecydował się poddać badaniom na wariografie.
- Badany nie posiada wiedzy związanej z zabójstwem Wiesławy K. - orzekł biegły.
- Co to oznacza? - pyta sędzia Jarosław Bolek.
- W sprawie zawsze są szczegóły, o których wie tylko uczestnik zdarzenia. Do tych szczegółów komponuje się tło, szczegóły ukrywa się w teście. Jeżeli badany nie reaguje na nie, to wiadomo, że nie zna realiów zdarzenia - wyjaśnia biegły.
- Osoba poddająca się testom na wariografie musi na nie wyrazić zgodę? - pyta Stanisław Owczarek, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
- Tak - potwierdza biegły.
- Czy oskarżony poddał się takim badaniom?
-Nie wiem.

W tym momencie oskarżony Piotr Hellski zrywa się na równe nogi.
- Ja początkowo się zgodziłem na te badania - mówi podniesionym głosem.
- Ale potem byłem w ciężkim stanie depresyjnym, nawet przez pół roku na spacery nie chodziłem. Dlatego wreszcie odmówiłem.
- Dobrze, zapiszemy pana wypowiedź - mówi ze spokojem sędzia.
- Jeszcze chce dodać, że pan Maciek jest zawodowym filmowcem i zna te wszystkie tricki. Zatem ma możliwość manipulowania badaniami. A to bardzo istotne - oskarżony mówi z dużym przekonaniem. - Czytałem też w Internecie o doświadczeniach z wariografem, które przeprowadzili amerykańscy naukowcy. Wyszło z nich, że na 1000 badanych aż 10 potrafi oszukać tę maszynę.
- To jeden procent, można zatem uznać takie badania za niemal pewne - mówi sędzia, a oskarżony ma minę, jakby został właśnie przeszyty strzałą.
- To są zabawy na populacji - włącza się biegły. - Inaczej zachowuje się badany, kiedy jest to zabawa, a inaczej, kiedy walczy o wolność czy o życie.

Badanie na wariografie oczywiście nie przesądziło o niewinności pana Macieja. Ostatecznie zdecydowały o tym badania daktyloskopijne i biologiczne. Właśnie wtedy niezidentyfikowane odciski palców z mieszkania zmarłej sprawdzono w systemie komputerowym. Ten przypisał je dwóm mężczyznom. Oczywiście pod oboma nazwiskami krył się oskarżony, który swoje dane personalne zmieniał niezwykle często.



- Imiona przyjaciół i sąsiada Wiesławy K. zostały zmienione



W następnym odcinku: Kobiety, które poznały oskarżonego przez Internet lub za pośrednictwem ogłoszeń towarzyskich, muszą teraz opowiedzieć o tej znajomości przed sądem. To dla nich niezwykle trudne zadanie. Tym bardziej, kiedy sędzia pyta o to, jakim kochankiem był oskarżony.


 





Żródło: ANGORA nr 18/2006

  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1498-oskarony-niejedno-ma-imi-4
  • /czytelnia3/297-gadu-gadu/1496-oskarony-niejedno-ma-imi-2