Niechciany telefon

 

    Prywatność to nasz skarb. Nie lubimy, gdy ktoś nam się w nią wdziera, zakłóca, narzuca. To taki  kawałek świata, należący tylko do nas. Kreujemy go na naszych warunkach, zgodnie z naszymi upodobaniami przyzwyczajeniami i poglądami.. Nasz i już! I bronimy go jak niepodległości. A może to przejaw dziwactwa, że gdy jestem w tej mojej prywatnej rzeczywistości, pragnę, by należała tylko do mnie i żeby nikt, mówiąc prosto, się do niej wtryniał? Obcy, nieproszony, intruz, który próbuje się wśliznąć, aby nie zważając na moją niechęć, załatwić swoje interesy, które nic a nic mnie nie obchodzą.

     Skąd ta refleksja? Dzisiaj w sobotni poranek została przekroczona granica przyzwoitości we wdzieraniu się w tą tak cenioną przeze mnie prywatność. Sobota to szczególny dla mnie dzień. Czekam na nią z niecierpliwością, by nadrobić nagromadzone zaległości w przynależnym limicie snu. Wreszcie szansa na najzwyklejszy w świecie odpoczynek. Bez żadnej porannej gonitwy, pośpiechu, wyszykowywania dzieciaków. Ze złośliwą satysfakcją ignoruję przeskakujące na budziku cyferki. A skaczcie sobie! Dziś JA rządzę. Może się zdarzyć, że Maciek będzie od rana robić zamieszanie i wtedy nici ze spania. Jest super, dziś widać i on odsypia całotygodniowe zmagania. Wszyscy potrzebujemy odpoczynku. Gdy więc o godzinie ósmej rozbrzmiewa dźwięk telefonu, ogarnia mnie złość i rozczarowanie. Koniec, cały plan diabli wzięli. W chwilę potem ogarnia mnie niepokój. Może coś się stało. Za telefonem o TAKIEJ godzinie w sobotę musi kryć się coś dramatycznego. Może coś dzieje się u rodziców? Nie ma rady, przeganiam senny obłoczek, w którym tkwiła jeszcze moja głowa. Doczłapuję do telefonu.  Nagła złość, która płoszy resztki senności. Pani o przemiłym głosie zaprasza mnie na prezentację czegoś tam, w jakimś tam hotelu. Nie wysłuchuję do końca, tylko z wielką pretensją objaśniam jej, że właśnie zburzyła mi planowany od tygodnia poranny odpoczynek. TO właśnie jest wdzieranie się w moją prywatność.

    Nazywam to spamem telefonicznym. Wszyscy uznali szkodliwość spamu elektronicznego i stworzono przed nim różnego rodzaju zabezpieczenia. Czym jest spam?  To informacja, która trafia do nas, bez naszej uprzedniej, zamierzonej zgody na otrzymanie tej wiadomości. Jej treść daje podstawę do przypuszczenia, iż nadawca może odnieść zyski nieproporcjonalne w stosunku do korzyści odbiorcy, oraz jest niezależna od tożsamości odbiorcy (wsparłam się Wikipedią). Dokładnie takie cechy posiadają informacje telefoniczne, które już od dawna nie dają mi spokoju, zakłócając tą tak cenioną przeze mnie prywatność. Niby nic – dzwonek, odbieram, zamieniam parę słów i odkładam słuchawkę. A jednak to denerwuje.

    Nasilenie tych telefonicznych wkrętów jest w ostatnim czasie nie do zniesienia. Co rusz to jakaś pani o przemiłym głosie, kapiąca uprzejmością, zwraca się do mnie po imieniu i nazwisku by skusić mnie jakąś beznadziejnie nieinteresującą mnie prezentacją garów, promocją pościeli zdrowotnej, zaproszeniem do hotelu na pokaz jakiś cudownych medykamentów, filtrów, bajerów, gadżetów, i innych rzeczy. Którymi kompletnie, ale to kompletnie, nie jestem zainteresowana.

    Coś jest w tych telefonach zagadkowego, że zawsze dzwonią w najmniej odpowiednim momencie. Dla mnie jest to pora szykowania dla mojej gromadki obiadu, lub jeszcze gorzej, moment, gdy zasiadamy do posiłku. Łyżka wędruje do ust – telefon. To pewne, że przez słuchawkę wysączy się namolny tekst, którego nie chcę słyszeć. Kurczę, niech się wreszcie ode mnie odczepią. Kiedyś jeszcze starałam się być uprzejma, i po wysłuchaniu informacji grzecznie odmawiałam. Już mi się nie chce. Za dużo tej nachalności, narzucania się, przeszkadzania, natarczywości, naprzykrzania się. Jestem przymuszana do wysłuchiwania natrętnych niechcianych treści, co  burzy  spokój mojej codzienności. Kiedyś, pochłonięta produkcją, wielbionych przez rodzinę ruskich, z kończynami górnymi po łokcie w mące odbieram telefon. Żałuję, że nie mam chwytnych dolnych, to nie utytłałabym całej słuchawki na biało. Choć jestem zwolennikiem uprzejmości w każdej sytuacji, lecz tym razem nie wytrzymałam i na próbę zaproszenia mnie na super promocyjną okazję uszczuplenia mojego portfela, rzuciłam niegrzecznie brzmiące NIE! Odłożyłam umączoną słuchawkę i ponownie zanurzyłam ręce w obiekcie mojej kulinarnej twórczości. Kilkanaście sekund, telefon. Oj, bardzo zła, ponawiam ekwilibrystykę ze słuchawką. I co słyszę? Głos tej samej pani ze zjadliwym: „Do widzenia”...I tym sposobem otrzymałam nieoczekiwanie, całkiem gratis, lekcję dobrego wychowania. Panienka nauczyła mnie kultury. No bo, co to za rzucanie słuchawką, gdy ktoś kulturalnie nagabuje mnie w moim własnym domu? Trochę szacunku dla czyjejś pracy i jego trudu. No dobrze, ja wiem, że to taka praca i w sumie rozumiem, że ktoś w najlepszej mierze wykonuje powierzone mu zadanie, za które otrzymuje wynagrodzenie. Tyko, że ja nie chcę w tym uczestniczyć. I żadnym tłumaczeniem nie jest to, iż mój numer telefonu jest w książce telefonicznej. To numer prywatny, nie jest przeznaczony do załatwiania niczyich interesów. Koniec, kropka!

    I to by było na tyle!

    PIOANKA

    Źródło tego tekstu: Kliknij TUTAJ


 

  • /ciekawostki/442-obyczaje/3502-obyczaje-tygrysice-modliszki-czyli-baba-na-lowach
  • /ciekawostki/442-obyczaje/2845-obyczaje-ycie-seksualne-gocia-kpielowegog