Wirtualna miłość

Mam już ponad 31 lat i ciągle jestem samotny. To chyba dlatego, że dzień w dzień pracuję od rana do późnej nocy. Zbyt wiele godzin spędzam przed monitorem. Nie mam czasu na spotkania, dyskoteki i randki. Joasię poznałem na forum internetowym. Teraz godzinami czatujemy w sieci. Znamy się coraz lepiej, świetnie pasujemy do siebie i chyba nic nas już nie dzieli. Wyznaliśmy sobie miłość. Myślę, że nadszedł wreszcie czas na pierwsze spotkanie. Zrobię niespodziankę, przebiorę się za Mikołaja i odwiedzę Asie w jej domu w Wigilię. Mam nadzieję, że zostawi przy stole miejsce dla „spóźnionego gościa". Czy to dobry pomysł?

Kamil


Wirtualna miłość? To tylko sztuczność, konserwa emocji! Kamilu, od razu przyznam, że ja w nią nie wierzę. Moim zdaniem klikanie myszką nigdy nie zastąpi czułego dotyku czy pocałunku, a klekot klawiszy - szeptanych do ucha wyznań. Migoczące na ekranie literki to nie to samo co cudowny blask oczu kochanków, który przyspiesza puls. A gdzie westchnienia, zapach, tembr głosu? Gdzie seks? Nie!

Ludzie coraz częściej poznają się przez internet. Z jednej strony jest to znak czasów - internet stał się nieodłącznym towarzyszem naszego życia. Z drugiej zaś to bezpieczna, anonimowa i bardzo wygodna forma zawierania znajomości.

Po pierwsze, jest to sposób poznawania ludzi bez jakichkolwiek zobowiązań. Po drugie, wszystkie nasze kompleksy i przywary chowamy głęboko do szuflady. Po trzecie, nie wychodzimy z domu. Nie musimy się odświętnie ubierać, czesać, malować... W zasadzie nie musimy nic. Klikamy „enter" i już jesteśmy na randce. I jak oszczędnie! Nie trzeba specjalnie się starać, kupować kwiatów, prezentów. Wystarczy się załogować.

Możemy przy tym być nieprawdziwi, sztuczni, w dowolny sposób wykreowani. Możemy być tym, kim sobie wymyślimy. W takiej anonimowej sytuacji bez trudu możemy udawać lepszych, piękniejszych, młodszych, niż naprawdę jesteśmy. Zaczyna się gra pozorów. A gdy poczujemy, że nie mamy ochoty na wspólne gadanie? Nic prostszego. Wystarczy wcisnąć „niedostępny" lub wyłączyć komputer z sieci.

W końcu, gdy mejlowe miłowanie trwa już trochę czasu, dojrzewamy do pierwszego spotkania, które często rozczarowuje. Czy zeskanowane zdjęcie, które dostaliśmy od naszej internetowej miłości, było retuszowane? A może miało już kilka lat? Czemu ona w prawdziwym życiu jest nieco grubsza, a on mniej przystojny? W dodatku deklarowana i oczekiwana delikatność okazuje się bardziej szorstka... To mało przyjemny moment. Czujemy się zawiedzeni, może nawet oszukani. Nie tak miało być! Tymczasem rzeczywistość weryfikuje wirtualne doznania. Czar pryska. Okazuje się, że wszystko było jedną wielką fikcją.

Jestem tradycjonalistą i uważam, że wzajemne poznawanie się przez dwoje ludzi to proces, który wymaga bezpośredniego, dłuższego bycia ze sobą. W prawdziwym życiu jest przecież zupełnie inaczej. Przebywamy razem nie tylko od święta i niezależnie od tego, czy dopisuje nam humor, czy nie, a może bywamy zmęczeni czy zagniewani. Widzimy się non stop. Także w papilotach, szlafroku, bez makijażu, z nieświeżym zarostem, w podartych skarpetkach. Mejlowe miłości potrafią bardzo rozczarować.

Jeden z moich pacjentów, szalenie zakochany internauta, po rocznym mejlowym miłowaniu, mimo braku przyzwolenia ukochanej zdobył podstępnie jej realny adres. Romeo postanowił zrobić jej niespodziankę. Kupił piękny bukiet róż i stanął w progu domu swojej Julii. Drzwi otworzyła bardzo sympatyczna dama, która mogłaby być jego matką, a może nawet babcią! Przyznała, że bardzo lubi udawać młodszą i rozkochiwac młodzieńców z sieci. Ta wspaniała wirtualna miłość zakończyła się boleśnie. Pozostał uraz i żal. Internauta jest do dziś moim pacjentem.

Kamilu, Wigilia to nie najlepsza pora na pierwszą randkę z nową „wirtualną kochanką". Szczególnie jeśli to ma być niespodzianka. Umów się lepiej dopiero po świętach. Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz i po spotkaniu pojedziecie na długiego, wspólnego sylwestra. A gdy się już prawdziwie poznacie, będziecie naprawdę szczęśliwi. Nie tylko wirtualnie, przed monitorem! Tego Wam życzę. Wesołych świąt.

Ryszard Smoliński

Ryszard Smoliński, dr.n. medyzcznych, specjalista seksuolog

POLSKA The Times, Męska rzecz nr 49/2008

  • /ciekawostki/321-obserwacje/1956-poza-czasem
  • /ciekawostki/321-obserwacje/1924--tulipan