Listy 233 - 275

 

 

275

W pierwszych dniach, tygodniach choroby Hani, miłość była sprawą łatwą. Ludzie poświęcali czas, żeby napisać mi parę cudownych słów. Był to dla mnie okres szczególny; nigdy nie zapomnę szczodrej miłości, jaką mi tak wielu okazywało.

Gdy jednak minęło trochę czasu i Haneczka znalazła się w domu, przyjaźnie nie okazują się już sprawą tak prostą jak do niedawna. Ludzie zaczynają tęsknić za czymś odmiennym od codziennego kieratu choroby Hani i nie mam im tego za złe. Niełatwo jest przyjaźnić się z osobą pogrążoną w chronicznym bólu, czy osobą o tym bólu piszącym.


Marku, te słowa przeczytałam na Twojej stronie. Czuję w nich lekki żal, może gorycz... Myślę, że masz rację i nie masz. To nieprawda, że Twoi przyjaciele są znużeni chorobą Hani. Myślę, że prawda jest inna. Część tych osób towarzyszyła Ci w chwilach, gdy życie Hani było zagrożone. Teraz może pomyśleli, że trzeba dac Ci troszkę odpocząć i nie zawraca głowy korespondencją.

A inni? No cóż, Marku, los bywa okrutny nie tylko dla Ciebie. Wiem, że parę osób zmaga sie też z chorobami, a nawet bólem po śmierci najblizszych. Skupili się teraz na swoich nieszczęściach. Ja też zamilkłam. Od pewnego czasu stronkę czytałam nawet pobieżnie, by mieć przegląd Waszych zmagań z chorobą i myślami Was wspierać. Sama zmagałam sie z chorobą najbliższej mi osoby.

Marku, wiem, że od tych słów nie będzie Ci łatwiej, ale nie tylko Ty jeden przeżywasz takie ciężkie chwile. Nie tylko Ty jeden cierpisz i pytasz dlaczego?!

I coś Ci powiem. Ty masz dzielną, wspaniałą żonę, z którą walczycie razem. A nie wszyscy mogą dzielić swoje brzemię na pół (tak jak napisałeś). I nie wszyscy mają tylu przyjaciół. I walczą ze złym losem bardzo często osamotnieni.

Serdecznie pozdrawiam Ciebie i Haneczkę, życząc Wam siły i miłości, która daje Wam tę siłę...

Lidka z Będzina



274

Witam serdecznie. Zupełnie przypadkowo weszłam na Pana stronę i zostałam... 4 godziny. I tak Nie byłam w stanie wszystkiego przeczytać ani obejrzeć, ale już teraz mogę powiedzieć, że jest fantastyczna. Kiedy zapoznam się już z wszystkim pozwolę sobie napisać więcej.

Dzisiaj, życzę Państwu wszystkiego dobrego, siły do walki z przeciwnościami losu, miłości ludzi i radości z każdego dnia.

Wiem, co to walka o każdy normalny dzień. Od 23 lat sama wychowuję niepełnosprawnego syna, co spowodowało, że od 11 lat jestem na rencie. Wszystko ma swoją fizyczną granicę wytrzymałości (mój organizm nie wytrzymał), a nasza psychiczna siła do walki jest ogromna, chociaż nie wiem skąd to się bierze i na jak długo starczy.

Kocham ludzi, chociaż nie zawsze mogłam na nich liczyć. Dawałam, ale nie dostawałam... Czekam, dobro podobno wraca. Wierzę, że wróci ono do mojego syna, kiedy mnie już zabraknie. Bez pomocy i miłości ludzi nie da sobie rady. To cudowne mieć tylu przyjaciół , nieważne w realu czy wirtualnie, oni pomagają nie upaść, mieć nadzieję.

Jeszcze raz wszystkiego dobrego. Z serdecznymi pozdrowieniami

Magda-Małgorzata z synem Piotrkiem z Poznania



273

Drogi Marku!

Usiadłam w oczekiwaniu co dzisiaj napiszesz. Wróciłam do wczoraszego tekstu. Po raz pierwszy poczułam ścisk w gardle. I właśnie to uczucie skłoniło mnie do napisania tych kilku słów. Marku, Wasza miłość jest wielka. To ona każdego dnia daje Ci siły.I właśnie dzieki niej jesteś i będziesz w stanie znosić z godnością chorobę Haneczki. Miłość i wiara czyni cuda. I w przypadku Haneczki w to wierzę.

I przyjdzie wiosna dla Was Haniu i Marku, jak napisał Zdzisław Ziarniecki. Cierpienie kształtuje nasze dusze. To prawda. Sama tego doświadczyłam.

Pozdrawiam ciepłymi myślami

Halszka



272

Marku. To, co napisałeś 2 listopada, jest tym, o czym przebywający na tej stronce myśleli już od dawna. Wiem, że nie masz tyle czasu, co przed chorobą Hani. Ten czas jest obecnie dla Ciebie na wagę złota. Jest to czas, który dla Ciebie jest ciężkim "kieratem", ale i odpoczynkiem.

Czy Ty teraz w ogóle odpoczywasz? Jestem pewna, że na stojąco. Ba, nawet w pośpiechu jadasz. Tak niestety nie można, ja nie będę prawić Ci co wolno, a czego nie wolno. Ty musisz sobie zdawać sprawę z tego, co jest dla Ciebie ważne...i nie tylko. Codzienność bez pomocy fizycznej dla Ciebie, będzie coraz bardziej męcząca, będzie Cię przegniatać do "dołu". Czasem wręcz zapłaczesz i powiesz sam do siebie: dlaczego ja?, ja już nie mam siły. Nie myśl sobie, że dopadnie Cię tylko jeden raz. To będzie się powtarzało coraz częściej. Nam tutaj, czytając, tylko czytając wydaje się inaczej, ale ta prawda jest gorzka, brutalna, ale też i naturalna.

Kto nie przeszedł bólu i cierpienia sam na sobie, lub w pobliżu innej osoby, ten nie zrozumie.

My to wszyscy jesteśmy wraz z Tobą i Hanią i z całą powagą i odpowiedzialnością rozumiemy wszystko.

Jesteśmy tutaj wszyscy jak jedna rodzina. I jestem tego pewna, że każdy z Tobą pozostanie. Każdy kto czyta Twoją stronkę. swoją cząstkę miłości z serca odda dla Hani, dla Ciebie Marku i dla pozostałych.

Ucałuj Haneczkę ode mnie i uściskaj... Jestem z Wami

Wiktoria



271

Drogi przyjacielu...

Czytając Twoje wczorajsze refleksje miałam wrażenie, że opisujesz moje odczucia. Jestem w podobnej sytuacji od 22 sierpnia i doskonale rozumiem, co przeżywasz. Pomaga mi płatna opiekunka, codziennie kilka godzin. Jest iskierka nadziei. Wiesz, jak się cieszyłam, gdy mama przez dwie godziny siedziała na fotelu? Gdy zaczęła jeść? A dzisiaj mi powiedziała, że czuje, jak "choroba odpuszcza" Sama bardzo powoli podniosła się z fotela i siadła na wózek. Płakałam ze szczęścia.

Cały czas myślami jestem z Wami i życzę Wam z całego serca doczekania takiej chwili. Hania jest dzielna i wyzdrowieje, wierzę w to, bo wiara czyni cuda. Prawdziwi przyjaciele nie opuszczą Was w potrzebie!

Halinka z Tarnówki



270

Marku...

witam Was bardzo, bardzo serdecznie. Czytając wczorajsze wiadomości, robiło mi się smutno, coraz bardziej smutno. Chcę Cię jednak zapewnić, że prawdziwi przyjaciele nie odchodzą i obojętnie czy wiadomości będą ukazywały się codziennie, czy raz w tygodniu, to i tak będą z Wami, jak to się popularnie mówi - na dobre i na złe.

Marku, uściski dla Hani, a dla Was dobre słowa otuchy. Spokojnego dnia i samych radosnych chwil.

Deni



269

Haniu...

Codziennie czytam Twoją smutna historię. Płaczę i modlę sie za Ciebie. W sobote 14.10.bylam z pielgrzymką w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Oborach. Polecilam Ciebie Jej opiece, Ona czyni cuda, gorąco w to wierzę. W przyszłą sobotę jadę tam ponownie. Przytwiozę Ci sukienny szkaplerz, t.j. plaszcz Maryji, aby chroniła Ciebie i pomogla pokonać tę straszną chorobę. Ściskam Cię mocno

Elżbieta



268

Mijają kolejne dni... Czytam i zaczynam patrzeć Twoimi oczami, Marku, na wszystko, co się dzieje wokoło. Nie jest to łatwe, czasem wręcz bardzo trudne. Mimo tych trudności i przeciwności, jakie daje nam każdemu z osobna los, to jednak jest na tyle przjrzyste, że umiemy się znalezć i przystosować w każdej dla nas sytuacji.

Jest też dla każdego tu przebywających refleksja z 1 listopada i bardzo zresztą piękny cytat Jerzego Zimnego: "Pamiętajmy o sobie, póki jesteśmy".

"Mocne słowa" skierowane nie tylko do odwiedzających stronkę, ale do wszystkich. Te słowa powinne trafić do każdego serca i powinny swój ślad zostawić.

Pamiętam, Haniu, i pamiętam, Marku, o Was każdego dnia. Słowa moje są z głębi mego serca i są one silnie związane nie tylko ze stronką Marhan, ale z każdym dniem, jaki przeżywacie. Jestem tuż obok Was jak, uśmiechacie się do siebie i wtedy, kiedy z oka płynie łza.

Marku, pozdrowienia dla Hani oraz mocne uściski i szybkiego powrotu do zdrowia. Myślę też, Marku, że nie zapominasz o słowach dla Hani, które niosą radość, które też wywołują ten jedyny uśmiech dla Ciebie, a które też są podporą i ciepłem na jutro i na każdy następny dzień.

Jestem z Wami...

Wiktoria



267

Witaj Haniu i Marku, Cieszę się że Hania pomimo choroby wykazuje normalne zachowania w momentach o których napisałeś wczoraj, tj. że pamiętała o dniu zmarłych. Znaczy to, że funkcjonuje w naszym życiu na tyle prawidłowo, na ile pozwala Jej stan zdrowia. To cieszy i napawa nas otuchą, że będzie z dnia na dzień lepiej, czego nie tylko Jej życzymy, lecz pragniemy, aby tak było nadal z codzienną poprawą na lepsze.

Dlatego też w nagrodę za Jej wkład i wysiłek w niepoddawaniu się oraz pragnienie do Jej powrotu do normalności w funkcjonowaniu w naszym życiu,p ozwoliłem sobie napisać dla niej ten oto wiersz...

Zdzisław



266

Dzien dobry,Marku... Nie pytam dlaczego. Wiem - te łezki besziesz wycierał, wycierał i wycierał. A one będą się gromadziły bez końca, bez końca.

Ostatnio przeczytałam na Onecie artykuł "Trzeba się wypłakać". I tak to wszystko jest. Nic na to nie poradzimy. Jestem z Wami. Ucałowania dla Was, pozdrawiam uśmiechem serca.

Halszka



265

Kochana Ciociu.

Dziś Święto Zmarłych. Dzień smutny i pełen refleksji nad życiem.

Dla nas był podwójnie przykry. Po raz pierwszy zapaliliśmy znicze na grobie kochanego Dziadka, na którego pogrzebie byłaś w maju. Drugim smutkiem była Twoja, po raz pierwszy chyba od "zawsze", nieobecność w Siedlcu. Bardzo za Tobą tęsknimy, ale najbardziej odczuła ten dzień "bez Ciebie" moja mamusia. Prosiła, aby przekazać Ci, że gdy przyjeżdżałaś w tych dniach do Siedlca, gdy wspólnie porządkowałyście groby bliskich, czuła się znacznie lepiej. Ten rok jest dla niej smutniejszy niż inne.

Myślimy o Tobie codziennie. Bardzo się cieszymy, że jesteś otoczona tak wspaniałą opieką i czekamy na dzień, gdy wujek pozwoli nam na odwiedziny u Ciebie.

Mocno i czule całujemy Cię jak zawsze wszyscy. Aby nie było nieporozumienia wymieniam: Janka, Ewa, Błażej, Bartek, Maciuś, Ania, Marek, Marcin, Marta. Poza nami: Marylka i Jasiu, Ela i Łukasz z Małgośką, Julia i Zbyszek z Kubusiem, pani Czyszkiewiczowa, państwo Kasprowscy, pani Dachowa i moi teściowie. Całujemy wszyscy.

Ewa



264

Dzisiaj chciałem wiele. Najpierw Żabikowo - rodzice, teść i nasza Niania, która odeszła 1 sierpnia. Byłem tam kiedy jeszcze słonko "chciało". Potem nic tylko wiatr i deszcz. I w deszczu z Bożeną pojechaliśmy na Górczyn do córki. Tam spoczywa także Łucja Danielewska - poetka, i ojciec Witka Różańskiego - też poety.

Idąc pośród szpaleru kwiatów i zniczy myślałem o moim ojcu, kiedy to jedenaście lat temu, bodajże trzy dni przed świętem zmarłych, pojechaliśmy do Kargowej, by towarzyszyć w ostaniej drodze Twojej Mamy - "Józi", jak mawiał mój ojciec. To tak jakby było wczoraj - oni jeszcze z nami i my z nimi, chociaż bliżej nich. Wybacz ten chaos słowny, ale to moje myśli, których nie potrafię okiełznać. I nie chcę, bo myśli to nasze alter ego, takie przyziemne i zrównoważone, za nas stojące, kiedy nas nie ma albo odchodzimy od siebie.

Dzisiaj przy tej wichurze byliśmy z Wami. Tak mocno jak wiatr, który wygaszał znicze - jakby mówił nam, że nie ogień tylko pamięć trzeba wzniecać w chwilach, kiedy jesteśmy jeszcze pośród żywych.

Pamiętajmy o sobie póki jesteśmy...

Jerzy Zimny



263

PROMYK NADZIEI

Gdy wraz z wiosną przyjdzie słońce
Wtedy, Haniu, Ty na łące oraz Marek
Kwiaty rwać będziecie pachnące
Taki losu dla Was będzie podarek.

(...)

Witaj drogi Marku,

Pragnę Cię zapytać, czy zamieściłbyś na swej stronce kilka moich wierszy, napisanych do drogiej memu sercu osoby.

Z wyrazami szacunku dla Hani i Ciebie...

Zdzisław Ziarniecki



262

Witam całą Rodzinkę Szymańskich!!

Już od dłuższego czasu nosilam się z zamiarem napisania do Was kilku słów, ale jakoś tak schodziło, aż w końcu Asia do mnie napisała. Chyba wyczuła, że chcę wysłać maila, zanim pojadę do domu na Święta. Ale może po kolei...

Wróciłam z przepustki 23.10, w poniedziałek i dostałam wypis. Pani doktor porozmawiała ze mną i powiedziała, że nie wiedzą, co mi jest, skąd się tą wzięło i jak to wyleczyć. W rozpoznaniu mam wpisane: cechy uszkodzenia pęczka poprzecznego przyśrodkowego. A wiec są to tylko cechy uszkodzenia, a nie samo uszkodzenie. Dostałam recepty na sterydy i tak mam miesiąc żyć na nich. Źrenice niby się zmniejszają, ale to bardzo powolne zmiany, no nadal podwójnie widzę. Poradziła mi także, żeby wzięła na semestr urlop zdrowotny, oczywiście podpisze wszystkie stosowne zaświadczenia, tylko mam się zdecydować. Ja jednak chodzę na uczelnie, ale będę się starać o indywidualny tak nauczania. Powiedziała mi również, że od początku podejrzewali stwardnienie rozsiane, ale jak na razie badania tego nie potwierdzają oraz ze mam cechy młodego udarowa i powinnam się przebadać. Trochę ciężko żyć z taką perspektywą. Muszę być cierpliwa, bo leczenie takich schorzeń zajmuje dużo czasu. Tylko najgorsze jest to, że nie wiedzą, co mi jest i leczą tym, co ma szerokie zastosowanie. Na uczelni mam trochę zaległości, ale wszyscy wykładowcy podeszli do sprawy ze zrozumieniem, tak że nie jest najgorzej.

Z Bartkiem bardzo dobrze, byliśmy wczoraj całą rodziną Brodeckich na grobie Babci Bartka pod Inowrocławiem, gdzie zostałam przedstawiona dalszej części rodziny. Wszystko jest na najlepszej drodze do pełni szczęścia.

Napiszcie, co u Was słychać. Pani Haneczko, czy nadal budzi się Pani o 6 rano i zaczyna nadawać jak ruskie radio? Mam nadzieję, że znacznie lepiej idzie już gryzienia. Jak się domyślam, nadal dostaje Pani tylko czystą wodę bez procentów. Czytałam o Waszych problemach finansowych. Niestety nie mogę Wam pomóc. Chciałabym za to przyjechać kiedyś w odwiedziny.

Pani Haneczko, niech wraca Pani do zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze. Chociaż tak się czasami zastanawiam, co jest ważniejsze: zdrowie czy miłość? Szukam odpowiedzi i nie znajduję.

Pozdrawiam

Ania Patron



261

Witam.

Otrzymałem maila, w którym pewna osoba (wydaje się, że zupełnie obca Państwu i nam) zwróciła sie z prośbą o pomoc dla Państwa.

Piszę z Miedzynarowodwego Instytutu Zdrowia PIOKAL z Gliwic. Nie jestem specjalistą w dziedzinie medycyny (zajmuję się informatyką w tym Instytucie), dlatego nie chciałbym Państwu robić złudnej nadziei, pisząc, że możliwa jest na pewno taka lub inna pomoc.

Jedyne, co mogę tu napisać, to poprosić Państwa o kontakt telefoniczny na numer Instytutu (032) 2345777 w celu odbycia konsultacji z lekarzem.

Pozdrawiam,

Adam Janota



260

Witajcie Kochani, Haniu i Mareczku...

Dziś niedziela, dzień modlitwy, prosiłam Boga o zdrowie dla Hani i siły dla Was obojga. Czytam codziennie informacje Marka i cieszę się z każdej dobrej nowiny.

Całuję Was oboje...

Gosia



259

Zastanawiam się jak to jest? Moje, nie, nasze "Maleństwo" (tak nazywaliśmy Mamusię) była całkiem taka sama, jak Twoja Hania!!! Dobra, miła słodka i kochana aż do bólu.

Mareczku, wszystko, co do tej pory Was spotkało i co jeszcze Was spotka, my mamy już za sobą...Parę lat temu spadła na nas diagnoza - rak mózgu, u naszej Mamusi.

Nie chcę wspominać walki, jaką toczyliśmy z tą wstrętną chorobą, ale zapewniam Cię, że LOS nam zafundował wszystkie barwy uczuć. Rozpoznanie, operacja, naświetlania (zwolniłam się z pracy i prawie dwa miesiące mieszkałam we Wrocławiu, by od rana do wieczora być z Mamusią na oddziale)... Szczęśliwa oddałam Mamcię mojemu kochanemu Tatusiowi. Była bez włosów, ale dla nas najpiękniejsza, najlepsza i najkochańsza!!! Każdy dzień był świętem!!! Tak było przez 2 miesiące. Potem nastąpił powrót. Nie mogła już być operowana, ani naświetlana. Mógł tylko się zdarzyć cud.

Codziennie od września do marca czekaliśmy na cud. Ale cud nie nastąpił, natomiast choroba postępowała. Nasze Maleństwo, było pielęgnowane, tulone, pieszczone. Każdy dzień był na wagę złota! Chociaż nieraz łykałam łzy bólu i rozpaczy, to ciągle żyliśmy nadzieją. I tak mijał dzień za dniem. Siedem miesięcy leżenia - bez materacy przeciwodleżynowych, bez najmiejszego podrażnienia skóry. "Pani Elu, gdyby inni chorzy mieli przynajmniej 10% takiej, wypływającej z serca, opieki jak Wasza mamusia, to lżej byłoby żyć na tym świecie".

LOS zabrał nam nasze Maleństwo. Osierocił nas! Było to parę lat temu, a do tej pory wszystko jest świeże i cały czas boli!!!

Zastanawiam się, dlaczego Ci to wszystko opowiadam. Może dlatego, że Twoja Hania jest taka bezradna i zdana na Waszą łaskę, jak moja Mamusia. I dlatego też, że opiekujecie się nią tak, jak myśmy się opiekowali Mamusią.

Życzę Wam, aby LOS okazał się dla Was łaskawszy i żeby Hania powoli i łagodnie wyszła z tego stanu niemocy. A mam pewność, że tak będzie!!! Wiesz dlaczego? Bo ma przy sobie swojego własnego "Kaszpirowskiego", którego bardzo kocha i dla niego na miarę swoich możliwości postara się być sprawna. Trzymajcie się dzielnie! Pozdrawiam i wspieram myślami.

Haniu! Apeluję do Ciebie - zdrowiej nam powoli i skutecznie!!! Bo my, przyjaciele stronki, potrzebujemy Marka również dla siebie! Bardzo Was Kocham!

Za to, że jesteście tacy normalni w tym nienormalnym świecie. Pozdrawiam...

Elżbieta



258

Zainspirowany Twoją dzisiejszą refleksją sięgam do myśli E. Stachury. Ta cieńka nić to tak po prawdzie - to jej nie ma. Jesteśmy śmiertelni od samego poczęcia - to znaczy nieśmiertelni! Stachura pisał, że pragnąłby zabaczyć cały ten wszechświat na talerzu. Jak małą jagodę. I o dziwo doświadczył tego w chwili, kiedy stanął na torach przed pędzącą lokomotywą.

Ta lokomotywa to symbol przeciwności losu. Kaleki po tym wszystkim szedł przed świat świadczyć życie. Każdy z nas stanie kiedyś na torach i wtedy zrozumie czym jest życie. Beztroska miłość nam to życie przesłania i dopiero wtedy jest prawdziwa, kiedy zderzy się z jego przeciwnościami i przetrwa najgorsze z możliwych.

Ktoś kiedyś powiedział: "Bóg zabiera nam to, co najlepsze, abyśmy mogli mogli doceniać to, co mamy". Ja myślę, że Bóg jest dla Hani i dla Ciebie łaskawy. Byle tylko nie tracić wiary i przyjąć to wezwanie w dobrej wierze, a łaska was nie minie. Życie i miłośc wymagają poświęceń. Prędzej czy później, każdy z nas bez wyjątku, tego doświadczy. Dlatego nie jesteś osamotniony i musisz pogodzić się z losem.

Przypomniałem sobie wersy, które napisałem jeszcze w beztroskiej młodości: Tu odwrócone nurty jak czas/ nie biegną na moje posłanie/ ani dni jutrzne blaskiem/ dojrzałe jarzębin spojrzenie/ w krew coraz pełniejszych dłoni.

Już wtedy wiedziałem, że czas mnie nie ominie ani nie doświadczę żadnej jutrzni. Takie jest życie i nic na to nie poradzimy. Możemy tylko ufać więzom naszej krwi - co oznacza że MUSIMY wspierać się nawzajem.

Jerzy Zimny



257

Marku...

Siadasz i piszesz do nas dzieląc się wszystkim, a w głowie masz tysiące myśli i pytań bez odpowiedzi. To jest taki czas, gdzie możesz chwilkę pomyśleć, praktycznie tak na niby się skupić, bo nasłuchujesz, czy Hania czegoś nie potrzebuje i piszesz z wielkimi przerwami i z ciężkimi myślami, a nawet zbierasz swoje myśli, by nam je przekazać. Przychodzą wspomnienia - którymi się nie żyje, one tylko uczą jak żyć... Przychodzi uśmiech uciekający jak poranna mgiełka... Przychodzi co by było, gdyby...

W tym codziennym "kieracie" zapominasz, że sen jest potrzebny, zapominasz, że jesteś chory, zapominasz zjeść na czas. Zapominasz o sobie. Jesteś gdzieś hen, daleko poza kulisami każdej minuty i godziny. Mimo tego piszesz, poprawiasz to i piszesz i czasem znów od nowa.

Ja tylko bym chciała podkreślić i zaakcentować nasze porzekadło, choć jest bardzo stare, to jest w każdej sytuacji potrzebne: "To, co dajesz innym, powróci do Ciebie z podwójną siłą". Nie będę komentować znaczenia tego powiedzenia, gdyż jestem pewna, że wszyscy wiedzą, jak je zrozumieć.

Uściskaj Hanię ode mnie i mocno ucałuj i nie zapominaj o słowach dla Niej, które dają wiarę, siłę i nie tylko...

W tej swojej codziennościnie zapominaj o pociechach, one też chcą usłyszeć, że nie są w tym bólu sami i w tym co robią dla swojej mamci.

Pozdrawiam i życzę zdrowia i tylko zdrowia.

Wiktoria



256

Dzień dobry, Marku

Dowiedziałyśmy się z mamą o chorobie Hani w środę 18 października. Była to dla nas bardzo smutna informacja, ponieważ kochamy Hanię za jej pogodę ducha, energię i dobroć, szczerość i uśmiech.

Ponieważ nie mam w domu zainstalowanego Internetu, korzystam z niego tylko w pracy i jak tylko mam wolną chwilę śledzę Twoje zapiski, drukuję i czytam w domu razem z Mają i mamą. Obiecałam sobie i mamie, że jak najszybciej do Was napiszę, ale jest to niezależne ode mnie i chwilkę czasu znalazłam dopiero dzisiaj.

Bardzo się cieszymy, że stan zdrowia Hani się poprawia. Ucałuj ją mocno i pozdrów od nas. Trzymajcie się cieplutko, wszystko będzie dobrze. Życz Hani szybkiego powrotu do zdrowia. Z całego serca wierzymy, że Hania dzięki swojemu optymizmowi i energii, jaką posiada, dodatkowo wsparta ogromnym Twoim i wszystkich bliskich oddaniem i mocą, szybciutko wróci do pełnej sprawności i jeszcze nie raz wybierzemy się nad piękną Maltę.

Najserdeczniej pozdrawiamy...

Ewa z mamą (Mysią) i Mają



255

Drogi Marku!

Masz wspaniałe plany rehabilitacji Haneczki. Porównałam je do leczenia i rehabilitacji jakie ja byłam w stanie zapewnić mojemu mężowi. Niestety, w czasie jego pięcioletniej choroby mogłam sobie pozwolić tylko na prywatne konsultacje lekarskie, kupno leków i opłaty za taksówki, a i tak to wszystko pochłonęło całe oszczędności nasze(odkładane przez całe życie). Całą resztę tzn. pracę pielęgniarki i rehabilitanta wykonywałam sama. Przez pięć lat nie wychodziłam z domu praktycznie na dłużek niż pół godziny. A jak musiałam załatwić coś dalej od domu - musiałam brać taksówki, aby prędzej wrócić.

Z tym, że ja nie miałam żadnej pomocy. Rodzina męża pokazywała się dwa razy do roku (urodziny, imieniny). Mąż nie tolerował żadnych obcych osób (od razu im wymyślał - w chorobie był bardzo przykry i złośliwy).

Dobrze, że macie dzieci, na które możesz liczyć. Rehabilitacja i leczeczenie jakie zaplanowałeś pochłonie kilkadziesiąt tysięcy rocznie - musisz mieć tego świadomość już na starcie. Jedyną alternatywą (przy braku wielkich kapitałów) jest to, co ja w tej sytuacji robiłam, ale prowadzi to do dosłownie klasztornego wyrzeczenia się wszystkiego (nawet spacerów) - bo jeśli pełni się dyżur dwudziestoczterogodzinny to na nic nie ma już czasu.

W drugim roku choroby męża miałam stan przedzawałowy - i to dopiero była tragedia. Musiałam płacić sąsiadom za robienie zakupów. Regułą było to, że nie oddawano mi reszty. Taki stan trwał przez dwa miesiące.

Przyjacielska, życzliwa pomoc skończyła się dosyć prędko. Na początku, każdego dnia ktoś nas odwiedzał i, mówiąc prawdę, bardziej przeszkadzał, niż pomagał. Potem zrobiło się pusto. Każdy miał swoje kłopoty i nie mogłam mieć o to pretensji.

Najczęściej radzono mi, abym oddała chorego do specjalnego zakładu, czego nigdy bym nie zrobiła. Ale bałam się, że w pewnym momencie nie dam rady fizycznie.

Kiedy mój mąż zmarł, pani doktór prowadząca powiedziała mi, że rokowania na jego życie po udarze dotyczyły okresu do jednego roku - a mnie udało się jakimś cudem sprawić, że było to pięć lat.

To tyle moich uwag. Jesteś w lepszej sytuacji. Ja nie miałam do kogo zwracać sie o pomoc. Przytłaczał mnie czasami ciężar odpowiedzialności, ponieważ wiedziałam, że nikt poza mnbą nie uczyni niczego, po prostu nie było nikogo poza mną, komu by na tym zależało. Tak czasem bywa.

Dlatego wierzę, że Tobie się uda - masz zupełnie inną sytuację, pomoc i oparcie. To jest to, czego mi tak bardzo brakowało.

Jurata



254

Witam kochaną Panią Haneczkę i Pana Mareczka!

Pozdrawiam najcieplejszymi myślami z serca płynącymi i życzę dużo zdrówka.

Ściskam Panią i Pana Mareczka

Anetka



253

Witaj Marku!

Stronka jest super, ale to w tej chwili nie jest tak ważne, jak zdrowie Twojej Hani. Trzymaj się cieplutko i bądź dobrej myśli. Wszystko jest w rękach Opatrzności, choć są rzeczy i chwile, które nas przerastają, więc musimy im stawić czoło.

Gorąco i serdecznie pozdrawiam...

Ela



252

Witaj Marku.

Znowu jestem w domku, mogłam przeczytać szcześliwa wiadomośc, że Haneczka wrociła do domku, że jesteście już razem. Marku, wierzę mocno, że wszystko będzie dobrze. Jesteś bardzo dzielnym mężczyzną. Życzę Tobie I Haneczce wszystkiego co najlepsze.

I wiem, że nie raz jeden pójdziecie razem na spacer.

Pozdrawiam serdecznie

Małgośka

Zabiorę Cię ze sobą

Chcę cię zabrać ze sobą,
Na spacer do słońca,
Po myślach i marzeniach,
Po tęczy bez końca.

....



251

Witaj Marku.

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo ciepło. Wzruszył mnie apel Halszki, podpisuję się pod nim nie tylko rękami lecz całym sercem.

Uściski dla Haneczki

Deni



250

JESTEM BARDZO DUMNA, ŻE JEST TAKA OSOBA JAK HALSZKA. CUDOWNY APEL NAPISAŁA.

PROSZĘ, NIECH KAŻDY WEŻMIE TE SŁOWA DO SERCA, A NIE UDA, ŻE NIE SĄ SKIEROWANE DO NIEGO. WIERZĘ, ŻE TAK BĘDZIE. MYŚLI, MODLITWY RZECZ PIĘKNA, ALE CZAS ZEJŚĆ NA ZIEMIĘ.

KAŻDY UZNA, NA ILE MOŻE POMÓC. ALE POWIEDZENIE, ŻE W GRUPIE SIŁA TUTAJ SIĘ NA PEWNO SPRAWDZI. MALUTKO MOGĘ, ALE POMOGĘ. PIĘKNIE BĘDZIE JAK KAŻDY TAK POWIE, W CO BARDZO WIERZĘ.

ŁĄCZE NIEGASNĄCE POZDROWIENIA DLA MARKA I HANI. DLA NICH WARTO...

Alicja



249

Bardzo gorąco pozdrawiam Ciebie, Haneczko.

Mam prośbę do wszystkich Twoich znajomych i przyjaciół - POŁĄCZMY SIĘ RAZEM "KORONKĄ DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO" w godzinie Miłosierdzia od godziny 15 do 16 i ofiarujmy tę modlitwę za zdrowie HANECZKI.Taki szturm na NIEBO jest w stanie wyprosić wiele łask.

Kto może niech się łączy w modlitwie różańcowej o każdej pełnej godzinie.

Serdecznie pozdrawiam Ciebie, Haneczko, i Twoją rodzinę i życzę Wam wielu łask Bożych i opieki Matki Bożej na każdy dzień. Jesteś, Haniu, w moich codziennych modlitwach

Krystyna

Haneczko czy rozdałaś już wszystkie różańce? Zobacz, ile łask na Ciebie spłynie za każdą odmówioną "zdrowaśkę".



248

Muszę to powiedzieć na głos, dziękuję Halszce, że napisała tak piękny i otwarty list do wszystkich odwiedzających tę stronkę.

Stronka Marka jest dla nas stronką dającą ciepło i nie tylko. Daje nam także spojrzenie i uczy, jak należy i można walczyć z chorobą. Nikt z nas nie wie, kiedy i co może nas spotkać.

Solidarność wszystkich, jak również wsparcie, o którym pisze Halszka, niech będzie dla każdego z nas wskazaniem, że My również kiedyś możemy być w takiej potrzebie, jak teraz Hania i Marek.

A zatem, proszę, wczujmy się wszyscy w list Halszki i nie bądźmy ja Jej apel obojętni.

Przyjaźń nasza powinna być odzwierciedlona nie tylko w słowach, ale również w czynach.

Marku, dodam jeszcze, nie tylko na swoje usprawiedliwienie, ale myślę też wszystkich tutaj, że nikt nie pomyślał, że na to samo konto, które jest podane w "Pomóż stronce" można również pomóc Hani jako dar serca właśnie.

Za swoje słowa biorę pełną odpowiedzialność. Czynię więc to, co powinnam, prosząc odwiedzających stronkę Marka, żeby uczynili to samo.

Marku, czuję pewien niedosyt, albowiem rozmawialiśmy przez telefon. Wystarczyłoby od Ciebie tylko jedno słowo. Dlaczego go nie wypowiedziałeś? Pisałam Ci, że zawsze możesz na mnie liczyć przez całe 24 godziny na dobę.

Czasem trzeba i należy powiedzieć wprost. Myślę, że to wprost zawsze ode Ciebie usłyszę. I zawsze postaram się wywiązać.

Proszę, ucałuj Hanię i nie zapominaj o Wiekich słowach, które dają ukojenie bólu, radość i uśmiech. Te słowa i dla Ciebie są osłodą każdego dnia.

Jestem z Wami...

Wiktoria

Ps. HALSZKO... DZIĘKUJĘ...



247

Witam Cię, Haniu, witam Cię, Marku...

Minął kolejny dzień, jak Hania jest w domu. I już poszło w zapomnienie pierwsze borykanie się z trudnościami, a pozostają w oczach i w sercu pierwsze radości, jakie doznajemy właśnie teraz, kiedy Hania staje się jeszcze bardziej bliższa naszym sercom poprzez swoje rozmowy do bliskich sobie osób i nie tylko...

Jestem pewna, że każdego dnia będzie lepiej i każdego dnia Hania będzie bardziej czuła sie wolna od tej choroby. Bezpieczeńswo i świadomość, że się jest wśród kochających Ją osób, będzie owocowała postępem w zdrowiu i pięknym uśmiechem na twarzy. Są to, co prawda, małe kroczki, ale kroczki prowadzące do celu.

Słowa uznania, i nie tylko, kieruję do Waszej córci Asi - jesteś dzielną i odważną dziewczyną, kobietą. Masz w sobie wartości godne do naśladowania. Pomyślisz sobie zapewne teraz, że to są puste słowa, bo i prawda, co po słowach, jak lepsze są czyny. Przekazuję Ci tylko słowa, albowiem w taki tylko sposób mogę Cię docenić jako człowieka, jako kobietę i jako córkę. Niech te moje słowa będą dla Ciebie ciepłą "kołderką", gdy czasem nie będziesz mieć siły.

Niech będą też ciepełkiem, że są inni - obce Ci osoby, które doceniają to, co robisz i z czym się borykasz w tak młodym wieku.

Marku, proszę powiedz Hani, że mocno ściskam i całuję. Jestem z Wami...

Wiktoria



246

Czemu świat nie może się składać z takich cudownych, serdecznych istot jak Wy? Przywracacie wiarę w człowieczeństwo.

Ciebie tylko znam z pisania, a Hanię z ujmującego uśmiechu na fotkach. Niezmiennie trzymam kciuki.

Alicja



245

Witaj, Mareczku i witaj Haniu :).

Nareszcie w domu, myślę, że to dobra nowina i dobry czas dla Haneczki. Zawsze lepiej na własnych śmieciach, wśród tylko bliskich osób i znajomych sprzętów.

Mareczku, poradzisz sobie! Kochasz Hanię a miłość zawsze dodaje sił. Myślę, że otoczona Waszą opieką Hania powoli będzie wracała do zdrowia. Trzymamy kciuki, żeby tak się stało...

Całujemy Was oboje

Gosia, Ewa, Joasia, Kornelia i nasza mama



244

Kochana Haniu!

Bardzo się cieszę , że jesteś już w domu. Od początku Twojej choroby, codziennie czytałam na stronce wiadomości o Tobie. Jednym słowem Witaj w domu!

A dla Ciebie Asiu i Twojego taty wielkie słowa uznania...

Pozdrawiam i całuję

Ewa z Karny



243

Wczoraj nie miałam możliwości, aby przeczytać listy od Pana do nas wszystkich.

Bardzo się cieszę, że Pani Hania jest w domku, że w końcu jest u siebie, bo gdzie lepiej dochodzi się do zdrówka, jak nie w domku. No ... i jeszcze przy boku Pana Mareczka :)

Przytulam Pana i Panią Haneczkę do swojego" małego" serduszka i proszę o uśmiech dla mnie.

Anetka



242

Marku...

Bardzo się cieszę, że Marta odwiedziła babcię:))...

Teraz czytam jej list i mam łzy w oczach, wiem jakie to było dla Hani, dla Was ważne, żeby mieć z nią kontakt..

Pozdrawiam...

Jadwiga



241

Witaj Marku.

Dziś bardzo radosny dzień, niczym święto. Hania wraca do domu, a wraz z nia radość i uśmiech.

Życzę Wam tej radości bardzo, bardzo dużo.

Uściski dla Haneczki, a dla Ciebie Marku wielkie słowa uznania...

Deni



240

Kochana Ciociu!

Jak dobrze, że można już pisać do Ciebie wiedząc, iż jesteś w domku. Cieszę się tak bardzo, bo zawsze wierzyłam, że tak się stanie. Masz tyle kochających osób wokół siebie i właśnie to pozwoli wrócić Ci do zdrowia.

Bardzo się cieszę, że odwiedziła Cię Marta - pozdrawiam Ją i Wiolettę.

Całuję Cię mocno z całą rodzinką. Do zobaczenia.

Ewa z Karpicka



239

Brak mi słów, na to jak życie nas zaskakuje. Zawsze z czegoś musimy wychodzić i płacić jakąś cenę. Ale jest w tym zawsze światełko nadziei i to jest pocieszające.

Życzę Tobie nieograniczonego zasobu sił. Wierzę, że teraz pozostaną do pokonania skutki tej choroby i nic ponadto.

Jeżeli idzie o mnie, mój czas, to nie jest najgorzej. Mogę Cię wyręczyć w wielu sprawach wymagających zachodu, choćby urzędy. Mam znajomego, który jest koncesjonowanym ratownikiem medycznym. Posiada specjalistyczny transport, itd.

Dobrze, że opisujesz wszystko ze szczegółami. To pomaga nam, internautom w myśleniu. Na poczatek: Jeżeli mogę zwrócić na coś uwagę, to proszę nie podawaj Hani parówek. Nawet cielęcych (takich wprawdzie nie ma), ale nie podawaj. Lepiej gotowaną wołowinę z warzywami, a na sery przetworzone też bym uważał. Chudy twaróg zmiksowany z mlekiem. Co najwyżej. Gotowane warzywa, warzywa, warzywa i jeszcze raz warzywa. No i ryby gotowane. Oceaniczne. O słodyczach radziłbym zapomnieć. To jest oczywiście moje zdanie. Wiem natomiast, że po zawałach i udarach, zalecana jest dieta śródziemnomorska, a to z uwagi na oczyszczanie naczyń krwionośnych. Warto to zagadnienie omówic z dietetykiem. Może jeszcze coś podpowie?

Pozdrawiamy Was tam w waszym domu ze Świerczewa. Radzi, że znów jesteście razem.

Jerzy i Bożena



238

Kochana Babciu,

Bardzo się cieszę, że jesteś już w swoim domu. Wiem, że jesteś z tego powodu szczęśliwa. Nie martw się, na pewno za jakiś czas pójdziesz do swojej kuchni i wszędzie tam, gdzie będziesz chciała.

Mama kupiła dla Ciebie ciepłe skarpetki w Twoim ulubionym kolorze - różowym, a drugie białe, w takie pastelowe paseczki, i jeszcze dwie pary białych, cieńszych - gdyby w domu było cieplej. Na pewno Ci się spodobają.

Z całego serca ściskam, całuję i pozdrawiam -

Martusia z Mamą



237

Haniu, tak się cieszę, że jesteś w domciu na swoich pieleszach, że masz tuż obok siebie i obok Twego łóżka swojego Marka. Jest to dla Ciebie azyl i równocześnie powrót do zdrowia.

Jednym słowm Witaj w domu, Haniu!

Marku, każdy nowy dzień przyniesie Ci więcej doświadczeń, każdy nowy dzień powitasz, no właśnie jeszcze teraz nie myślisz jak, ale zapewniam Cię, że każdy dzień będzie lepszy od minionego, każdy tydzień będzie dla Ciebie już nie nowym wyzwaniem, ale myślą, czy wszystko dobrze zrobiłem, czy czegoś nie przeoczyłem....

Jest teraz ulga, bo Hania jest w domu. Jest radość bo sobie pogadasz, ale też jest i praca. Praca jak każda inna, która wymaga dużo od Ciebie.

My tu wszyscy Cię wspieramy, ale nie umiemy na już i na teraz pomóc Ci w codziennych obowiazkach, z którymi Ty jesteś wraz z Asią.

Jesteś dojrzałym "chłopcem" i odpowiedzialnym, więc uśmiech na Twej twarzy nie zgaśnie, wręcz przeciwnie - będzie promienny, jak nigdy dotąd.

Pozdrawiam serdecznie i proszę - ucałuj Hanię i podpytaj jš, kiedy wreszcie wypijemy naszą herbatę z "ciachem", bo ja już się doczekać nie mogę.

Jestem z Wami

Wiktoria



236

Kochani, cieszymy się razem z Wami z powrotu Haneczki do domu. Cały czas na bieżąco śledziłem Twoją stronę i wiedziałem, że to tylko kwestia czasu.

Pozdrów i ucałuj Hanię od nas i niech nadal nie opuszcza jej nadzieja szybkiego powrotu do zdrowia.

Tobie życzę wytrwałości i siły, bo wiem z praktyki, jakie obowiązki na Ciebie spadną.

Ucałuj też mocno Asię, która tak dzielnie Ci pomaga. Kochana dziewczyna.

Pisz jak najwięcej na Twojej stronce. Pozdrawiamy,

Czesiek z rodziną



235

Ciągle nie mieści mi się w głowie to całe zamieszanie. Jacy krusi jesteśmy, nie do wiary. Nie daj się. Jak Ci pomóc, jak pomóc Hani?????????????????????

Pozdrawiam...

Jurek



234

Smutno mi mocno, w locie dowiaduję się o kłopotach, pokonamy je. Boli mnie to, że Hanię boli.

Dla niej pobiegnę kolejny Poznański Maraton. Miejcie się dobrze, jak ja.

Jak Ci pomóc??? Faktycznie, nie falszywie.

Pozdrawiam...

Jurek Bednarz



233

Najmilsi,

Kiedy zatelefonowała Basia, aby nas powiadomić o chorobie Hani, wprost trudno było mi uwierzyć. Przecież dopiero kilka tygodni temu żartowaliśmy razem na ślubie Justyny. Uśmiechnięta jak zawsze i elegancka Hania nadal stoi przed moimi oczami.

A wejście na twoją, Marku ,stronę i historia Waszej walki o Hani życie i zdrowie, spleciona z historią najpiękniejszej miłości, z jaką zdarzyło mi się zetknąć, wprost zwala z nóg. Nie byłam w stanie znaleźć słów, aby przekazać Wam uczucia przyjaźni, dodać otuchy i woli walki. Ale za kilka godzin Hania znajdzie się w domu. Zaczniecie nowy, bardziej intymny okres walki o sprawność i zdrowie Hani.

Haniu, witaj w domu. Teraz już musi być tylko lepiej. Wierzę, że Wasza miłość poprowadzi Was do zwycięstwa. Nad każdym Twoim ćwiczeniem będą czuwały modlitwy i serdeczne myśli wszystkich Waszych przyjaciół.

Marku, chociaż jesteś tak zdeterminowany do długiej walki z chorobą, niech to nie będzie samotna walka. W czasie, gdy Asia ma zwolnienie na opiekę nad mamą, spróbuj załatwić na późniejszy okres siostrę z PCK. To są właściwie opiekunki, które przychodza na 2 godziny do starszych i schorowanych ludzi, robią zakupy, troche sprzatają, troche gotuja i trochę towarzyszą tym ludziom. Te dwie godziny miałbyś za darmo, ale mozna też czasem z taką siostrą umówić się dodatkowo i ją po prostu opłacić. To nie są duże kwoty.

Hania będzie wymagała stałej opieki przez całą dobę i rehabilitacja będzie długa. Pomyśl o grafiku dyżurów, jak w szpitalu i zaplannuj całe doby wraz z weekendami. Jeśli nawet będziesz przy Hani 16 godzin na dobę, to przecież musisz się przespać, najeść, wykąpać i przewietrzyć.

Jeśli chcecie, aby Wasza walka zakończyła się zwycięstwem nad chorobą, musicie oboje zachowywać się jak sportowcy w drużynie: trening, wypoczynek, współpraca, relaks.

A wszystkich przychodzących w odwiedziny wciagać do drużyny i przydzielać odpowiednie funkcje. Gdybyś taki grafik zamieścił na swojej stronie internetowej - aby była jasność dla przyjaciół, w jakie dni i godziny potrzebujecie wsparcia. Przyjaciele mogliby wówczas wpisywać się w ten grafik tak, aby odwiedziny Hani były dla niej nie tylko towarzyską przyjemnością, ale pozwalały też Tobie różne sprawy załatwić.

Marku, pozwalam sobie na te rady, ponieważ sama przeszłam przez kilkuletnią chorobę mojej mamy, która wymagała rownież całodobowej opieki. Jako jedynaczka musiałam zapanować nad wszystkim.

Haniu, najbliższe miesiące dla Ciebie, to jak przygotowania do olimpiady. Ty sama, ale tez cała Twoje drużyna będzie pracować na Twoje zwycięstwo. I wygrasz!! Pozostajemy z Wami w modlitwie i w myślach

Anita i Jurek Bednarzowie

  • /bol-i-nadzieja/68-listy-do-hani/600-listy-276-325-list-qmagorzatyq
  • /bol-i-nadzieja/68-listy-do-hani/598-listy-201-232-hania-w-szpitalu