01.09.2007 - Byłam z Ciebie bardzo dumna

1 września 2007 - sobota

 

Wydarzeniem minionych dni była dla Hani wczorajsza wizyta w szkole. Jakiś czas temu zaproponowałem, byśmy wykorzystali radę pedagogiczną (która odbywa się zawsze przed rozpoczęciem roku szkolnego) i spotkali się z całym gronem koleżanek, by podziękować za troskę i serce, które nam okazały w najtrudniejszych momentach choroby. Miała to być dla Hani także forma rehabilitacji, gdyż - jak kiedyś wspomniałem - wykorzystujemy wszelkie możliwe sytuacje, które pozwalają na odblokowywanie uśpionych przez chorobę komórek mózgu.

Nasze spotkanie uzgodniliśmy wcześniej z panią dyrektor. Tuż przed jedenastą, wchodzącą do pokoju nauczycielskiego Hanię, powitała długo nie milknąca burza oklasków. Kiedy Haneczka zaczęła mówić, w pokoju zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Łamiącem głosem wypowiedziała tylko kilka słów: - Byłam bardzo chora... Dziękuję Wam za pamięć, za serce i za modlitwy... Bardzo was wszystkich kocham.

Trudno było nie zauważyć łez w oczach koleżanek. Wyręczyłem wzruszoną Hanię i w kilku słowach opowiedziałem o naszej walce z chorobą. - Za kilka dni minie rok, jak zaczął się nasz dramat, za kilka dni powtórzony kolejnym udarem. Dzisiaj przywiozłem Hanię tutaj, by wam pokazać, z jaką radością i uśmiechem, a przy tym niespotykaną determinacją stawia czoła okrutnemu losowi. Z jaką nadzieją powraca do zdrowia. Przywiozłem ją także dlatego, byśmy mogli podziękować za serce, które nam tylu z was okazało - zakończyłem, podobnie jak Hania wzruszony tym niezwykłym spotkaniem.

Potem nastąpiła przerwa w posiedzeniu rady. A w czasie jej trwania rozmowy z koleżankami i uściski. I gorące słowa. I radość ze spotkania. I zapewnienia o odwiedzinach i przyjaźni.

- Wiesz, mamuś, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jesteś przez wszystkich kochana - powiedziała Asia, gdy kilka minut póżniej opuszczaliśmy szkołę. - Byłam z ciebie bardzo dumna. Tak ryczałam, że musiałam się schować za drzwi - dodała.

- Cieszę się bardzo, że przywiozłeś do nas Hanię - powiedziała Renia na pożegnanie. A Małgosia, jej zastępca dodała: - Hania dała nam dzisiaj silny zastrzyk energii. I pokazała, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Kochana jest ta twoja Hania!

Nie muszę dodawać, jak bardzo przeżyła Hania to niezwykłe spotkanie. Mówiła o nim od kilku dni. Nie mogła się już doczekać. Tego dnia obudziła się bardzo wcześnie. - Zaraz przyjedzie Asia i znów mi ładnie zrobi włoski i ładnie mnie ubierze. Muszę przed koleżankami ładnie wyglądać - powtarzała jak mała dziewczynka przed bardzo ważnym występem.

A poprzedniego dnia była Hania na imieninach dwóch koleżanek ze swojego grona. Też bardzo to przeżywała. Był pewnien kłopot, gdyż Grażynka mieszka na czwartym piętrze. Tak wysoko Hania jeszcze nie weszła. - Zobaczysz, dam radę - zapewniała.

Na wszelki wypadek pojechała z nami Asia. Wejście na ostatnie piętro trwało niesamowicie długo, gdyż Asia konsekwentnie zatrzymywała się z Hanią na każdym półpiętrze i piętrze, pilnując, by podekscytowana spotkaniem Hania, nie pobiła rekordu świata w szybkości pokonywania takiej ilości pięter.

- Cieszę się, że koleżanki o mnie pamiętają i mnie zapraszają na różne uroczystości. Nie przeszkadza im to, że jestem chora - mówiła uradowana, gdy pod wieczór wracaliśmy do domu.

- Jak możesz tak mówić, Haniu. Masz wspaniałe koleżanki. Kochają ciebie, bo zawsze czują się w twoim towarzystwie dobrze. Nie może być inaczej, gdyż nieustannie obdarzasz wszystkich radością i swoim ciepłym uśmiechem - zapewniłem ją gorąco, ostrożnie sadowiąc ją w aucie.

Jeden z tych ciepłych uśmiechów posyłam w imieniu Hani wszystkim, którzy nas wspierają; którzy trwają przy nas myślami i sercem.

Pozdrawiam najserdeczniej i zapraszam do obejrzenia zdjęć ze spotkań, o których opowiadam, a także kilku migawek naszej codzienności. Tej radosnej i uśmiechniętej.

  • /bol-i-nadzieja/67-bol-i-nadzieja-wspomnienia/1477-05092007-jake-ulotny-jest-czowieczy-los
  • /bol-i-nadzieja/67-bol-i-nadzieja-wspomnienia/1475-22082008-za-si-w-oku-krci