Człowiek, którego świat legł w gruzach

 

W marcu 1943 roku młody oficer został trafiony kulą w głowę. Pomimo ciężkiego kalectwa, walczył o nadanie sensu swemu życiu. Z pomocą lekarza odniósł wreszcie pewne zwycięstwo, dając tym samym nadzieję innym ludziom z poważnymi uszkodzeniami mózgu.


LICZNE BADANIA dotyczące uszkodzeń mózgu pomogły naukowcom stworzyć mapę obszarów kory mózgowej odpowiedzialnych za percepcję, myślenie i zachowanie. Żadne jednak nie przyniosły takich rezultatów, nie wniosły tak wiele nowego, jak te, które A. R. Łurija, słynny rosyjski neuropsycholog prowadził lecząc swojego pacjenta i przyjaciela o nazwisku Zasiecki.

Obaj mężczyźni poznali się w czasie II wojny światowej, wkrótce po tym, gdy Zasiecki został postrzelony w głowę przez Niemców. Narodziła się między nimi wielka przyjaźń, która przetrwała około 30 lat. Jej efektem był liczący 3 tysiące stron pamiętnik, mozolnie pisany przez Zasieckiego. Na jego podstawie Łurija stworzył uważane dziś za klasyczne, dzieło naukowe pod tytułem Człowiek, którego świat legi w gruzach.

Poza blizną za lewym uchem, Zasiecki niewiele zmienił się od 1941 roku, kiedy to był studentem IV roku wydziału inżynieryjnego. Dopiero gdy ktoś poprosił go o wykonanie prostej czynności lub widział, jak trudzi się, by odpowiedzieć na łatwe pytanie, zaczynał podejrzewać, iż człowiek len ma uszkodzony mózg.

• Prawa cześć pola widzenia lewego i prawego oka nie istniała. „Nagle «tracę» prawą stronę własnego ciała, gdyż zawsze zapominam, że nie widzę nic z prawej strony". Co gorsza, widział obiekty we fragmentach, pływające i migoczące mu przed oczami. Kiedy usiłował czytać, w najlepszym wypadku widział równocześnie zaledwie trzy litery.

• Nie był to jedyny problem, któremu musiał stawić czoła w trakcie czytania. Zasiecki nie tylko zapomniał niemal wszystko z tego, czego nauczył się studiując i czytając, lecz również stracił naturalną umiejętność rozpoznawania znaczenia słów. Mógł jedynie czytać literę po literze. „Często, gdy już rozpoznam wszystkie litery w słowie, zapominam, jakie to było słowo i znów muszę czytać każdą literę od nowa [...] Jeśli chcę zrozumieć jakiś wyraz, muszę czekać, aż jego sens dotrze do mnie".

• Mówienie było równie trudne. „Moim największym problemem nie było to, że zapominałem potrzebne słowa". Musiał szukać długo w pamięci, by natrafić na właściwy wyraz. Rozumienie tego, co mówili inni, również wymagało nadludzkich wysiłków. „Każde słyszane przeze mnie słowo coś mi przypomina [...] ale nie pamiętam jego znaczenia".

• Być może jeszcze bardziej uciążliwa była utrata poczucia przestrzeni i kierunku. Kiedy pewnego dnia wybrał się na spacer po miasteczku, w którym się urodził i wychował, natychmiast się zgubił. Miał nawet problemy z określeniem własnych części ciała. „Zawsze zapominam, gdzie jest moje przedramię - bliżej szyi czy może dłoni?".

Częściowa utrata wzroku u Zasieckiego była prawdopodobnie spowodowana przerwaniem nerwów. Jednak Łurija uznał, iż przyczyną jego pozostałych upośledzeń były uszkodzenia kory mózgowej. Kula oszczędziła wszystkie te obszary, które odbierają bodźce od zmysłów i rozpoznają w nich pewne prawidłowości. Uszkodziła natomiast te fragmenty lewej półkuli tuż za uchem, które odpowiadają za bardziej skomplikowane formy poznania. Obszar ten zbiera informacje z innych części mózgu i układa z nich całość. Jemu właśnie zawdzięczamy umiejętności rozumienia sytuacji, kojarzenia słów z koncepcjami, rozumienia konstrukcji gramatycznych, oceny relacji przestrzennych. W rezultacie Zasiecki odbierał informacje od swych zmysłów, ale - jak to określił Łurija - „nie był w stanie od razu ułożyć swych doznań w spójną całość. Odbierał świat w kawałkach".

Pewnego dnia Zasiecki dokonał niezwykłego odkrycia. Okazało się, że potrafi pisać. Zrobił to spontanicznie, bez zastanowienia. Jak to możliwe? Przed postrzeleniem pisanie było dla niego czynnością automatyczną, kontrolowaną przez okolicę ruchową kory mózgowej. „Postrzał uszkodził jego zmysł wzroku i orientacji, lecz nie wpłynął na funkcje kinetyczno-motoryczne" - napisał Łurija. Mimo to Zasiecki musiał za każdym razem wyszukiwać w pamięci właściwe słowo. Był to proces niezwykle uciążliwy, na zasadzie prób i błędów.

 

Źródło:    TAJNIKI LUDZKIEGO UMYSŁU w pytaniach i odpowiedziach Przegląd Reader's Digest Warszawa 1997

 

  • /biblioteka/54-tajniki-ludzkiego-umysu/3739-tajniki-ludzkiego-umysu-geniusz-i-bogini
  • /biblioteka/54-tajniki-ludzkiego-umysu/3709-tajnikiludzkiego-umysu-czowiek-ktory-nie-potrafi-zapomnie