Kobiety jego życia (Fryderyk Chopin) - Muzy, narzeczone, damy serca...

   Podążając za Mickiewiczowskim „miej serce i patrzaj w serce", spójrzmy na osobowość Chopina od strony jego „męskości" i zobaczmy, co z zachowanych świadectw można wyczytać na temat jego muz, narzeczonych i dam serca? Obiektów ..zainteresowania" było wszak wiele: Aleksandryna de Moriolles, Tekla Borzewska, guwernantka w Sannikach, Konstancja Gładkowska, Maria Wodzińska, Delfina Potocka, George Sand, Solange, Jenny Lind, Jane Stirling...

   Znana jest opisywana przez wielu świadków z okresu paryskiego aura, przyciągająca do Chopina kobiety, jak ćmy do światła. Byt wielbiony, rozpieszczany i hołubiony. Damy z najlepszego towarzystwa marzyty o tyrn, by móc się pochwalić lekcjami u Chopina, a „jego notes z rozktadem lekcji przypominat Almanach Gotajski". Antoni Ortowski pisat: ..wszystkim Francuzkom głowy zawraca, a w mężczyznach zazdrość wzbudza. Jest on teraz w modzie i niedługo świat ujrzy rękawiczki a la Chopin". Aleksander J. Artót donosił z Moskwy: „wszystko, co nosi miano kobiety, mówi o Chopinie: Czy Pan zna Chopina? Boże, jakżebym chciala poznać Chopina!"

   Fryderyk nie był okazem cielesnego piękna. Jego siłą przyciągania polegała na emocjach, wywoływanych niepowtarzalną grą. Otaczał go rodzaj powszechnej ekstazy, dającej się porównać - toutes proportions gardees - do uniesień przeżywanych przez dzisiejszych fanów idoli muzyki pop. Ponadto obyczajowość XIX wieku przyzwalała kobietom na pozostawanie na utrzymaniu bogatego kochanka lub odwrotnie - „posiadanie" znanego artysty, którego talenty stanowiły magnes ekscytującego pożądania. W takiej atmosferze żył Fryderyk w Paryżu, otoczony przez liczne grono wielbicielek. Ile z nich było tylko jego fankami, a ile kochankami? Pod koniec życia pewnie niewiele, gdyż pogarszający się stale stan zdrowia rujnował mu siły i na tym polu. Ale wcześniej?

   Pierwszą połowę życia przeżył Fryderyk w Warszawie, gdzie spędził dzieciństwo i stał się dojrzałym młodzieńcem. Najbogatszym źródłem informacji z tego okresu są listy Chopina do powiernika jego tajemnic, Tytusa Woyciechowskiego, z których dowiadujemy się między innymi o perypetiach sercowych w związku z Konstancją Gładkowską, o nieco dwuznacznych spotkaniach z Aleksandryną de Moriolles oraz towarzyskim zamieszaniu wokół dziecka guwernantki Pruszaków. Nie są to bynajmniej bezpośrednie relacje, lecz zawoalowane, zgodnie z konwenansem i dżentelmeńską dyskrecją.

   Gdy latem 1825 roku Frycek został ponownie zaproszony na wiejskie wakacje do Szafarni, poczuł swobodę dorastającego chłopca. Obwożony po okolicznych dworach zaprzyjaźnionych z Dziewańowskimi ziemian, z radością popisywał się improwizacjami muzycznymi i brał udział w miejscowych świętach. W „Kuryerach szafarskich" opisał „okrężne" (dożynki), na które trafił do Obrowa. Ukuto tam przyśpiewkę, z której wynikało, że „nasz warszawiak bardzo prędki", co było aluzją do tego, że parę godzin wcześniej na polach „gonił z powrósłem jedną dziewkę". Święto kończyło się tradycyjnie - poczęstunkiem przed dworem, muzyką i tańcami. Wśród gości była panna Tekla Borzewska, z którą Chopin „więcej niż z innymi tańczył" i od razu przypięto mu łatkę narzeczonego i kochanka, tym bardziej że panna najwyraźniej miała „maślane oczy".

   W Warszawie najciekawszym epizodem byla hrabianka Aleksandryna de Moriolles, zwana „Moriolką". Fryderyk poznał ją, gdy jako siedmio- czy ośmiolatek grywał przed Wielkim Księciem Konstantym. Moriolką była córką francuskiego guwernera książęcego syna, Pawełka, a Fryderyk nie tylko grywał w książęcej rezydencji, ale i spędzał tam czas na zabawach. Kiedy 19-letni już Chopin zauroczył się młodą śpiewaczką, Konstancją Gładkowską, a jego uczucie miało charakter romantycznej egzaltacji, to jednak akceptował regularne zaproszenia do prowadzącej samodzielne życie towarzyskie parę lat starszej od niego hrabianki. Jak pisze do Tytusa (4 września 1830): „Dziś na niczym skończę list [...] a to z przyczyny, że wpół do 12-tej; a ja nie ubrany siedzę i piszę, gdy tymczasem Moriolką na mnie czeka". Fryderyk może mógł się czuć w pewnym sensie rozdwojony pomiędzy „ideałem" a realną kobiecością wyraźnie go emablującej hrabianki, choć niewykluczone, że manifestując publicznie swoje „amory", chciał wzbudzić zazdrość Konstancji, lub - ukryć swe głębokie uczucie przed otoczeniem. Tak czy inaczej, relacje z Konstancją sprawiają wrażenie platoniczno-romantycznej egzaltacji, podczas gdy relacja z Moriolką mogła, choć nie musiała, mieć charakter erotyczny. Kiedyś przecież Fryderyk przekroczył próg swej męskiej dojrzałości, zaś hrabianka wydaje się idealną partnerką do tego przedsięwzięcia: samodzielna, zamożna, oczarowana zyskującym sławę Chopinem...Ślady tej zażyłości widać w korespondencji z rodziną, gdy - już po wyjeździe za granicę - jest strofowany przez siostrę, że zapomina o osobach, które go kochały i - być może - zastugiwały na większe z jego strony uczucia.

   Zanim to nastąpiło Fryderyk stat się obiektem pewnej towarzyskiej afery o podłożu obyczajowym. Został posądzony o uwiedzenie w Sannikach guwernantki państwa Pruszaków - a to na podstawie faktu, ze lubił często z nią spacerować po parku. Panna zaszła w ciążę i początkowo Fryderyk został skreślony z listy pożądanych gości. Sprawa się wyjaśniła, gdy do czynu przyznał się niewymieniony z nazwiska inny częsty bywalec domu, który poprosił Fryderyka, by trzymał do chrztu jego nowo narodzonego chłopca - co stało się faktem. Historia, barwnie opowiedziana przyjacielowi, świadczy, że Fryderyk był zupełnie świadomy istoty relacji męsko-damskich.

   Charakter znajomości Chopina z Marią Wodzińską, zaręczyny i plany matrymonialne, romantyczność wzajemnych wypowiedzi świadczą raczej, że był to kolejny związek bardziej dusz niż ciał. Natomiast zupełnie inaczej wyglądają relacje Chopina z jego wielbicielkami paryskimi, co do których możemy snuć zaledwie przypuszczenia, wynikające bardziej z ówczesnych obyczajów i norm życia towarzyskiego niż z zachowanych dowodów. Do tej pory biografowie spierają się co do stopnia jego zażyłości z Delfiną Potocką, w związku z domniemanymi listami miłosnymi Fryderyka. Zadedykowanie właśnie jej w 1836 roku Koncertu f-moll, stworzonego parę lat wcześniej w ekstazie uczuć do Konstancji Gładkowskiej - daje dużo do myślenia...

   Z pewnością nieplatoniczny był związek z George Sand, oparty na wzajemnej fascynacji oryginalnych osobowości, przywiązaniu i potrzebie opieki wokresach pogorszenia stanu zdrowia Chopina. Trwał dziewięć lat, ale jak się układał? Przecież w liście do Wojciecha Grzymały z czerwca 1847, George Sand pisze: „...od siedmiu lat żyję z nim jak dziewica". Czy stan taki wynikał ze stanu zdrowia Chopina, czy z ochłodzenia wzajemnego pożądania, nieporozumień i pretensji - trudno dziś dociec. Przecież u podłoża konfliktu i zerwania z George Sand była zazdrość tej ostatniej o uczucia jej córki Solange do Chopina, które nie znalazły przecież wiarygodnego przełożenia na rzeczywistą relację damsko-męską. Układ był prawie jak w latynoskim serialu: najwyraźniej mocno „nalegająca" Solange, ojcowski i opiekuńczy Chopin, a w tle zazdrosna, starzejąca się matka i gwałtowny, wręcz niebezpieczny Clesinger, były kochanek George, a obecny mąż jej córki...

   W ostatnich latach pojawiła się hipoteza o ukrytym romansie Chopina z Jenny Lind, słynną szwedzką śpiewaczką operową. „Panna Lind przyszła na mój koncert!!!" - pisał Chopin do Grzymały - „Wczoraj byłem na obiedzie z J. Lind, która mi potem aż do północy szwedzkie rzeczy śpiewała", zaś innym razem „od 9 do 1-szej w nocy od fortepianu śmy nie odsiedli". Jednak prawdziwą wiełbicielką Chopina do ostatnich jego chwil była Jane Stirling - szkocka, uczennica i troskliwa opiekunka, dzięki której zachowało się wiele osobistych pamiątek po kompozytorze.

   Kobiety towarzyszyły Chopinowi przy łożu śmierci - umierał powoli, wręcz na oczach całego miasta. Według relacji słynnej śpiewaczki i przyjaciółki Chopina, Pauliny Viardot: „wszystkie wielkie damy paryskie uważały za swój obowiązek zemdleć w jego pokoju". Kobiety żegnały Chopina śpiewem w kościele św. Magdaleny. Po jego śmierci arcybiskup Paryża wydał po raz pierwszy w historii zgodę na wykonanie muzyki chóralnej w czasie mszy żałobnej - głosami żeńskimi!

   Czy mamy więc widzieć w Chopinie nigdy niezaspokojonego kochanka, bawidamka i pożeracza serc niewieścich, jak by to na pozór wyglądało? Ile w tych relacjach kryje się prawdy, a ile ploteczek zazdrosnych kolegów? Niezaprzeczalnie Chopin fascynował i przyciągał kobiety jak nikt inny w tym czasie - ałe czy sam był dzięki temu szczęśliwy? Trzy razy próbował ułożyć sobie trwały związek - i trzy razy przegrał... Czy można się dziwić, że jego muzyka tak mocno brzmi emocjami-i że tęsknił nie tylko za Ojczyzną!


PIOTR MYSŁAKOWSKI

ŹRÓŁO: MAGAZYN CHOPIN 02/2010, tygodnik POLITYKA

 

  • /biblioteka/51-ludzie/2987-kobiety-jego-ycia-adam-mickiewicz-cz-1-mickiewicz-adam-nie-odmawia
  • /biblioteka/51-ludzie/2988-fryderyk-chopin-geniusz-dandys-czowiek-z-towarzystwa