W źrenicach dłoni

 

Kiedyś była wielka pesymistką. Myślała, że jak coś się nie udało, to juz zawsze będzie źle. Teraz wie, że złe dni trzeba po prostu przeczekać.


Pierwsza wersja jest brajlem. Potem dyktuje jej, co napisał.   Ona   zapisuje na komputerze. Irytuje ją, gdy czegoś nie rozumie. - Poezja musi być komunikatywna - upiera się. Nalega, by znalazł inne słowa. Nim wiersz będzie gotowy, powstanie jeszcze kilka wersji.

***

Mówi, że żyje dwoma życiami: swoim i jego. No, bo tak: zajmuje się domem, ma własną pracę, pomaga prowadzić jego gabinet i czasem podpowiada temat do wiersza. - Jestem, jak ten pies przewodnik - powtarza.

***

Budzik jest nieubłagany. Alina niechętnie zostawia ciepłą pościel. Dyskretyny makijaż. Cień koniecznie zielony, żeby podkreślał kolor tęczówki. Przed wyjściem łyk kawy. Żałuje, że nie może odwieźć Krzysztofa, ale musiałaby dwa razy przejechać przez całe miasto w korkach. Pociesza się, że wieczorem odbierze go.

***

Jest dwadzieścia pięć lat młodsza. Kończy liceum. Trzy dni przed maturą był pogrzeb ojca. Chciał, żeby szła na studia. Nie miała sił, żeby podejść do egzaminów. No, i trzeba było zacząć zarabiać na siebie, żeby ulżyć matce.

***

Przed salonem chyba z pięćdziesiąt osób. „Dzień dobry!" - wita ich uśmiechem. Cieszą się, że już przyszła.

To najlepsza praca, jaką w życiu miała. Najciekawsza i najbardziej wdzięczna. Wreszcie czuje się zawodowo spełniona. Najbardziej zadowolona jest z tego, że może ludziom pomóc. Żeby pomóc, czasem trzeba niewiele. - Wystarczy chwycić za rękę, - powiedzieć dobre słowo albo uśmiechnąć się i chorym od razu otwiera się niebo - opowiada.

Kobieta, której kiedyś poradziła: „Niech pani pomyśli też o sobie", na drugi dzień przyszła z nową fryzurą, pogodna, odmieniona.

***

Szybko wyszła za mąż. Urodziła syna, córkę. Wiadomo: dom, dzieci. Myślała, że tak już będzie do końca życia.

***

Specjalista do spraw edukacji zdrowotnej. Tak nazywa się jej stanowisko w firmie. Kosztowało ją wiele specjalistycznych szkoleń. Do dziś musi się dokształcać. Firma sprzedaje sprzęt rehabilitacyjny. Alina zajmuje się prezentacją łóżek masujących. Z darmowych zabiegów korzystają ludzie z różnymi dolegliwościami. Każdy przychodzi z historią swojego życia. Wcześniej nie miała pojęcia, jak choroba zmienia psychikę. Nagle ludzie nie potrafią sobie poradzić z najzwyklejszymi rzeczami, nie umieją funkcjonować, robią się drażliwi i marudni. Dlatego wysłuchuje skarg na żonę, męża, dzieci i cały świat.

***

Małżeństwo okazało się wielką pomyłką. Mąż wracał pijany, nie dawał pieniędzy albo znikał gdzieś na kilka dni. Któregoś dnia zniknął na dobre. Została sama z dwójką małych dzieci. - Życie szybko zaczęło mi się sypać - wspomina (nie miała jeszcze trzydziestki). Po urlopie wychowawczym straciła pracę w biurze. Za marne pieniądze przyjęli ją w hurtowni odzieży. Cały dzień przy regałach. Układanie spodni, bluzek albo liczenie rękwiczek i skarpet. Do tego perspektywa, że za drzwiami na jej miejsce czeka stu chętnych. Raz wróciła do domu potwornie zmęczona. Powiedziała sobie, że położy się na piętnaście minut. Obudziła się rano.

***

Czeka na światłach i myśli o tej kobiecie z zabiegów - już osiem lat zajmuje się mężem po udarze. Stał się nieznośny: rozlicza ją z czasu, pyta ciągle, dokąd idzie, nawet na zakupy musi się wymykać. Wpadła w depresję, dlatego przychodzi na masaże.

- Boże, jak to choroba wszystko zmienia - myśli Alina. Żal jej tej kobiety. Zielone. Wyrwała się z zadumy. Podjeżdża na parking. Sprząta gabinet Krzysztofa, zmienia prześcieradła, porządkuje papiery. Wreszcie mogą wracać do domu. Otwiera mu drzwi samochodu, jakmężczyzna kobiecie. Krzysztof szuka dłonią siedzenia,
wsiada powoli.

***

Marzenie Aliny: - Dawać radość bliskim i tym, którzy jej potrzebują.

***

Alina siedzi w fotelu i czyta na głos kolejny tom „Sagi o ludziach lodu". Krzysztof słucha. Przez te kilkanaście lat opanowała sztukę głośnego czytania. Lubi to.

***

- Żeby moje życie się zmieniło, musiałam oberwać dechą w głowę - mówi Alina. Decha była dosłowna, uderzenie też. Wracała do domu z wypłatą w torebce. Jakiś podpity drab zaczaił się na nią, zdzielił deską w głowę i wyrwał torebkę. Miała szczęście, że przechodzili akurat policjanci i złapali bandytę. Po tym wypadku nie czuła się dobrze, bolał ją kręgosłup. Lekarz zapisał jej masaż leczniczy. To było kilkanaście lat temu. Gdyby nie tamto zdarzenie, myśli dziś, nie poznałaby Krzysztofa. Jej życie by się nie zmieniło.

***

Pacjenci wciąż o coś pytają. A to o ciśnienie, że im podskoczyło, a to o zły cukier albo chcą wiedzieć, kiedy przestanie ich coś boleć? Dlatego cały czas musi być skoncetrowana. I umieć zapanować nad emocjami sali. Emocje wybuchają często. Wystarczy, że ktoś wyskoczy z polityką albo zacznie narzekać na młodzież.

W takich momentach schodzi na tematy zdrowia. Mówi im, że przychodzą tu rozładować stres, a nie denerwować się. Przeważnie skutkuje.

***

O tym, że jest niewidomy, dowiedziała się, gdy po raz pierwszy poszła na masaż. Ona smutna i milcząca, on gadatliwy. Opowiedział jej historię swojego życia: że przestał widzieć, jak miał piętnaście lat, że skończył szkołę masażu dla niewidomych, ożenił się, że żona zmarła pół roku temu i sam wychowuje sześcioletnią córkę. Nie mogła pojąć, dlaczego jest taki pogodny, skoro los go tak ciężko doświadczył. Zaczęła inaczej patrzeć na swoje problemy.

***

W tę sobotę musi pomalować drzwi w mieszkaniu. Wszystkie drobne naprawy i domowe remonty spadają na nią.

* * *

Była świeżo po rozwodzie, gdy go poznała. Potrzebowała spokoju i zrozumienia. Spotykała się z Krzysztofem, bo z nikim jej się tak dobrze nie rozmawiało. Ale o wspólnym życiu nie chciała słyszeć.

***

Powiedzieli sobie na początku, że będą starali się tak żyć, żeby jeszcze pomagać innym. - Może dlatego mamy tyle szczęścia - mówi Alina. Szczęście przychodzi zawsze, gdy są w potrzebie.Tak było z jej pracą. Krzysztofa zwolnili z państwowej przychodni. Została mu tylko praktyka w domu, a pacjentów jak na lekarstwo. Brakowało im pieniędzy. Musiałała koniecznie czegoś poszukać dla siebie. Któregoś dnia młode małżeństwo przyszło do nich z trzylatkiem. Chłopiec był po rutynowej operacji serca. Lekarze coś zaniedbali! obudził się z narkozy zupełnie bezwładny. Krzysztof swoimi masażami pomagał mu odzyskiwać sprawność mięśni. Tak się w to zaangażował, że pracował za pół darmo. Ona dopingowała go. Jedna z gazet opisała historię chłopca. Alina zaczęła czytać artykuł. Na następnej stronie znalazła ogłoszenie, że poszukują prezentera do łóżek leczniczych. Zgłosiła się i przyjęli ją. - Gdybyśmy nie pomogli temu dziecku, nie sięgnęłabym wtedy po gazetę i nie miałabym tej pracy - mówi. Wierzy, że to była nagroda.

***

Początek ich znajomości. Spacerowali razem ulicą. Wiedział, że jest młoda i ładna. - Może złożę laskę - zaproponował. Nie chciał, żeby się wstydziła, że prowadzi niewidomego.

- Co ty? Daj spokój! - odpowiedziała prawie oburzona.

Krzysztof: - Zrozumiałem, że to wartościowa osoba.

***

Przeprowadzimy się do nowego i domu i pójdziecie do innej szkoły - oznajmiła dzieciom, gdy postanowiła związać się z Krzysztofem. Przeraziła ją reakcja syna. Długo trwało, nim zaakceptował Krzysztofa i nowy dom. Łatwiej było z córką. Za to córka Krzysztofa od razu chciała mówić do Aliny „mamo" i wszystkim podzielić się z przybranym rodzeństwem. Jednak i ona potrzebowała czasu, że przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Okazało się, że nie tak łatwo dzielić się wszystkim.

***

Pierwszy mąż nie dość, że pił i był nieodpowiedzialny, to jeszcze był chorobliwie zazdrosny. Jeszcze jeden powód do awantur. Tamten zawód wiele jej nauczył. Dlatego w domu nie kłóci się o drobiazgi. - O drobiazgi kłóciliśmy się w pierwszych małżeństwach - wtóruje jej Krzysztof.

***

Nowa rodzina, nowy dom i nowe problemy. Zamieszkali u Krzysztofa, pięć osób na małym, dwupokojowym mieszkaniu. W mniejszym, wąskim jak kiszka, w dzień był gabinet Krzysztofa, czyli kozetka, na której masował pacjentów, do tego biuro, gościnny i ich sypialnia. Większy przedzielili szafą, żeby zrobić osobny kąt dla dziewczynek i osobny dla chłopca. Niewiele to pomogło. Jedno chciało oglądać telewizję, drugie słuchać radia, a trzecie uczyć się. Były ciągłe wojny. Dali córkę Krzysztofa do jego mamy. Jej syn poszedł do drugiej babci. Zrobiło się luźniej, było mniej konfliktów. Córkę, która z nimi została, przenieśli do małego pokoju, oni poszli do dużego. Potem dziewczynka przeprowadziła się do babci, żeby być z bratem. Ale córka Krzysztofa opuściła się w szkole. Po roku musieli ją zabrać. Mama Aliny musiała zamienić mieszkanie na mniejsze, więc jej dzieci też wróciły. Oni znowu powędrowali do małego pokoju, troje dzieciaków do  dużego. Zaraz potem Krzysztof stracił pracę.

***

Kiedyś była wielką pesymistką. Myślała, że jak coś się nie udało, to już zawsze będzie źle. Jak dopadał ją zły nastrój, to na amen. Krzysztof nauczył ją, że po złych dniach muszą przyjść dobre i że podły nastrój trzeba po prostu przeczekać. Teraz jak ma doła, wie, że to musi minąć i czeka. Robi wtedy to, co nie angażuje psychiki. Na przykład podlewa kwiaty.

***

„„W kołnierz wtulam twarz, chowam się przed miastem
Jego cienie żłobią w mojej twarzy wąwóz"
- rozpoczyna Krzysztof. Śpiewa i szarpie za struny gitary. Po chwili Alina (też z gitarą) drugim głosem:

„Trzeszczy jak ułamek szkła mój codzienny niepokój
Jak wydostać się z cienia, może wtedy...".

Teraz już refren razem:

„Gdyby koncert grać, ten na trąbki i skrzypce
Tak, by dźwięki ułożyły się w wiersz
Gdyby łyżką światła rozweselić to wszystko
Żeby we mnie zaśpiewało coś też".

To był jej pomysł, żeby zaczęli razem grać i śpiewać. Tłumaczyła, że życie nabiera barwy, gdy robi się coś ponad to, co trzeba. W końcu dał się przekonać (przecież sam też pisze wiersze). Zaczęli jeździć na występy, poznawać nowych ludzi. Raz wygrali festiwal dla niewidomych twórców.

***

Miłość rozumie tak: - Nie rozważam, czy mnie ktoś kocha. To ja sama muszę być gotowa kogoś kochać.

Cieszy się, że Krzysztof może realizować swoje literackie pasje (wydał już kilka tomików, należy do związku literatów). Jest z niego dumna. Wie, że podoba się mężczyznom. Ale nie zamieniłaby Krzysztofa na nikogo. Jego kalectwo, jak tylko zaczęła o nim myśleć poważnie, w ogóle jej nie przeszkadzało. Może dlatego, że miała już swoje lata i wiedziała, że takie rzeczy nie mogą człowieka przekreślać. Myślała tylko, jak powiedzieć o tym rodzinie i znajomym. Poszło łatwiej, niż się spodziewała.

***

Gdy idzie z Krzysztofem, czuje czasem na sobie litościwe spojrzenia ludzi. - Gybyście wiedzieli, jaki jest wartościowy i zaradny - myśli sobie wtedy w duchu. Bywa, że reakcja otoczenia boli ją. Niedawno chcieli kupić dobre radio na raty. Ale Krzysztof nie dostał kredytu, bo nie mógł się podpisać czytelnie imieniem i nazwiskiem. Czuła się upokorzona. Czasem ranią ją znajomi. Koleżanka powiedziała kiedyś bez zastanowienia: - Ty chyba wyszłaś za niego dla pieniędzy. Głupio jej powtarzać, że wyszła z miłości i że nadal jest zakochana. Głupio, bo to takie staroświeckie. I jeszcze ktoś sobie pomyśli, że ona tylko tak udaje.

***

Jest dumna ze swoich dzieci. Z tego, że wychowała troje, z dwóch różnych domów. Dzieci nie są wylewne w okazywaniu wdzięczności. Nie dziwi jej to. Wie, że to przychodzi później.

***

Stara się być dla niego zawsze zadbana. To nic, że Krzysztof nie widzi. Osoby niewidome, mają wyostrzone inne zmysły. Krzysztof wie na przykład, kiedy Alina ma zrobiony makijaż albo założyła ładną sukienkę.

***

Kilkanaście lat temu myślała, że życie jej się nie udało. Że już nic dobrego jej nie spotka. - Chciałam umrzeć - przyznaje. - Dziś jestem szczęśliwa.


STANISŁAW ZASADA


Źródło: POLSKA GŁOS WIELKOPOLSKI, 15-16 listopada 2008

Podkreślenia: Marek


 

  • /biblioteka/51-ludzie/2775-ludzie-mio-i-nieruchomoci
  • /biblioteka/51-ludzie/2763-gwiazda-ktora-nie-zgasa-sala-nabita-a-zbyszka-nie-ma