NATASZA CABAN - dziewczyna, która samotnie opływa świat

   "Nigdy nie ukrywam swoich marzeń, dlatego wciąż pojawiają się ludzie gotowi mi pomóc. Robię to co kocham i staram się spełniać pragnienia innych"
NATASZA
 
 
Kilka lat temu Natasza zrobiła listę swoich marzeń. Zapisała kilka dużych celów, dodała parę mniejszych. Codziennie notowała, co robi, aby zbliżyć się do ich realizacji.
- Nie wolno siedzieć bezczynnie, trzeba wychodzić pragnieniom naprzeciw! Wtedy na naszej drodze pojawią się ludzie gotowi pomóc, a w ślad za jednym celem pojawi się kolejny - zapewnia Natasza Caban. - Tak było w moim przypadku. Z jednego marzenia wykluwało się kolejne, radość ze spełnienia jednych planów pociągnęła za sobą chęć przeżycia następnej przygody.
A wszystko zaczęło się od dziecięcych snów o pływaniu. Kiedy skończyła siedem lat, rodzice zapisali ją do drużyny Wilczków Morskich. Pojechała na Mazury na swój pierwszy obóz żeglarski i poczuła, że to jest to! Potem były kolejne wyjazdy, rejsy, szkolenia. Ale wciąż czuła niedosyt pływania, wciąż tęskniła za bezkresem wody. - Kiedy skończyłam 17 lat, postanowiłam wreszcie zacząć robić to, co tak bardzo kochali - wspomina. - Stopem dojechałam do Niemiec, usiłowałam zaciągnąć się na jacht. Niestety, nigdzie nie chcieli kobiety na pokładzie. Natasza wróciła więc do domu, ale nawet na moment nie zapomniała o swoich snach o pływaniu. Dwa lata później wyruszyła do Francji. Tym razem się udało: dostała się na jacht wycieczkowy. Jej kariera „wilka morskiego" zaczęła nabierać coraz większego rozpędu. Przesiadała się na kolejne jachty, pośredniczyła między kupcami a stoczniami, jako członek załogi brała udział w regatach w różnych rejonach świata. Wciąż uczyła się czegoś nowego: szycia żagli, naprawy kadłuba statku, remontu silnika. Zdobyła też patent sternika i opanowała zasady fachu takielarza: specjalisty od olinowania żaglowców. „Jednostki pływające" przestały mieć dla Nataszy tajemnice i często na wodzie czuła się o wiele pewniej niż na lądzie! Po kilkunastu latach morskiej włóczęgi poczuła, że dojrzała do tego, żeby zostać kapitanem samej siebie. Postanowiła: czas na samotny rejs dookoła świata. - To taki Mount Everest dla żeglarzy. Wyzwanie, ale też cel sam w sobie! - twierdzi.
Kilka lat zbierała pieniądze i zdobywała sponsorów swojej podróży. Udało się: 27 lipca 2007 roku wyruszyła z Honolulu na Hawajach w rejs dookoła świata. Na obozach żeglarskich nazywano ją „Tanasza" (od jej imienia Natasza) i tak ochrzciła swój jacht. Płynie nim już drugi rok. Właśnie szykuje się do przepłynięcia Oceanu Atlantyckiego. Kolejnym etapem będą Karaiby, potem czeka ją krótki odpoczynek na jednej z wysp należących do Brazylii.
- To niezwykła, fascynująca podróż. Przez ten czas przeżyłam wiele pięknych, ale też niebezpiecznych przygód - wspomina.
- Nigdy nie zapomnę delfina, który towarzyszył mi po wypłynięciu z wyspy Reunion na Oceanie Indyjskim. Płynął obok „Tanaszy", uderzał ogonem o wodę, wyskakiwał wysoko ponad taflę oceanu. Zupełnie jakby dodawał mi otuchy w samotnej podróży. Na zawsze też zapamiętam, jak w drodze na East London złapał mnie sztorm i o mały włos nie straciłam masztu. Natasza przyznaje, że przez cały czas samotnej podróży towarzyszy jej poczucie spełnienia. Wie, że to co robi, ma sens. Nie tylko dlatego, że marzenia warto spełniać, ale też po to, żeby swoim entuzjazmem zarażać innych, dawać im nadzieję, sprawiać radość.
- Od dawna chciałam zaprosić na pokład chore dziecko, które marzy o dalekiej wyprawie - zdradza. Impulsem było niespełnione pragnienie cierpiącej na raka córeczki jej przyjaciółki. Dziewczynka marzyła, żeby przynajmniej raz w życiu zobaczyć palmy i ocean. Natasza zamierzała spełnić sen chorego dziecka. Niestety, nie zdążyła...
 Natasza z Karolinką
- W ubiegłym roku skontaktowałam się z Fundacją „Mimo Wszystko" Anny Dymnej. Dzięki niej chciałam zrealizować pragnienie innego chorego dziecka - mówi. I tak w ubiegłym roku na „Tanaszy" pojawiła się chora Karolinka Sawka. Spędziła siedem wspaniałych dni, podróżując z Nataszą Caban po archipelagu Wysp Kokosowych. W tym roku przez kilka dni będzie jej towarzyszył inny podopieczny Fundacji popularnej aktorki, 14-letni Robert Rumak. Wspólnie zamierzają żeglować po Morzu Karaibskim.

- Jestem szczęściarą! - zapewnia Natasza. - Robię to, co kocham, i spełniam pragnienia innych. Nie można chcieć od życia więcej!

 
  • /biblioteka/441-natasz-caban/2153-poznaem-w-ustce-mam-nataszy